Gwiazdorskie rozpoczęcie sezonu w Teatrze Wielkim w Łodzi

0

Jednym z ciekawszych wydarzeń nowego sezonu artystycznego w Teatrze Wielkim w Łodzi jest cykl „Koncert z gwiazdą”, w ramach którego zaproszono Xabiera Anduagę oraz Pretty Yende.

Na początek września zapowiadano koncert hiszpańskiego tenora Xabiera Anduagi, który miał zaśpiewać wraz z Joanną Woś, jednak z powodu choroby artysty wydarzenie to przełożono na 26 maja.

Wieczór uratowała Pretty Yende, która zgodziła się przyjechać do Łodzi prosto z Wiednia, gdzie dzień wcześniej występowała w „Lunatyczce” Belliniego. Nie jest tajemnicą, że południowoafrykańska sopranistka przechodzi trudny okres w życiu – w lipcu zmarła jej ukochana mama, w wyniku czego śpiewaczka postanowiła na kilka tygodni odwołać swoje zawodowe zobowiązania. Występ w Wiedniu był jej powrotem na scenę po półtoramiesięcznej przerwie.

Pretty Yende i Marcin Nałęcz – Niesiołowski, dyrektor Teatru Wielkiego w Łodzi, fot. Joanna Miklaszewska

Pretty Yende doceniana jest na świecie szczególnie za role w repertuarze belcantowym i w nim miałam okazję ją dotychczas podziwiać, m.in. w „Purytanach” Belliniego w Barcelonie i w trakcie ubiegłorocznego koncertu w Teatrze Wielkim – Operze Narodowej, gdzie zaśpiewała na jubileuszowym koncercie Artura Rucińskiego.

Łódzki koncert artystka rozpoczęła arią „Ah, non credea mirarti” z opery „Lunatyczka” Belliniego, jednak prawdopodobnie z powodu zmęczenia nie była w stanie w pełni zaprezentować walorów swojego głosu. Potrzebowała trochę czasu, aby się rozśpiewać i w drugiej części wieczoru wypadła dużo bardziej przekonująco.

W arii „Quel guardo il cavaliere” z opery „Don Pasquale” Donizettiego swobodnie wyśpiewała już koloratury i pokazała talent komiczny, który pozwolił jej bez kostiumów, dekoracji i rekwizytów wcielić się w opowiadającą o sposobach na zdobycie męskich serc sprytną Norinę.

Efektowny był walc Julii „Je veux vivre…” z opery „Romeo i Julia” Gounoda, jednak moje serce Pretty Yende skradła jako Violetta Valery z opery „Traviata” Verdiego. W „E strano… Sempre libera” bardzo wiarygodnie pokazała rozdarcie pomiędzy rozkwitającą w niej miłością do Alfreda, a umiłowaniem nieskrępowanej niczym wolności. Usłyszeliśmy czyste koloratury z wirtuozerskimi przebiegami i wysokimi tonami, a także piękną barwę głosu śpiewaczki. Rozentuzjazmowana publiczność wyprosiła jeszcze bis w postaci przebojowej arii „O mio babbino caro” z opery „Gianni Schicchi” Pucciniego.

Kto czuje niedosyt, w najbliższym czasie może wybrać się na spektakle z udziałem Pretty Yende do Londynu („Rigoletto” Verdiego w Royal Opera House), Paryża („Opowieści Hoffmanna” Offenbacha w Opera Bastille) czy do Berlina („Traviata” Verdiego w Staatsoper Unter den Linden).

Dominik Sutowicz, fot. Joanna Miklaszewska

W trakcie koncertu otwierającego nowy sezon artystyczny zaśpiewał również etatowy solista teatru Dominik Sutowicz, który z kolei specjalizuje się w rolach przeznaczonych dla tenora spinto. Prawdopodobnie z powodu różnic repertuarowych artyści nie zaśpiewali razem żadnego duetu. Sutowicz postawił na doskonale znane operowe hity: „E lucevan le stelle” z opery „Tosca” Pucciniego, „Nessun dorma…” z opery „Turandot” Pucciniego i „Di quella pira…” z opery „Trubadur” Verdiego. Głos łódzkiego tenora jest pełen wigoru i niebywale silny, jednak momentami brakowało mu subtelności. Orkiestra Teatru Wielkiego w Łodzi pod batutą Rafała Janiaka zagrała poprawnie, jednak bez większej finezji.

O autorze