Spektakl z wojennym tłem. Piotr Beczała jako Lohengrin w Opéra National de Paris

0

Najchętniej wybieranymi przeze mnie operowymi kierunkami od lat pozostają Wiedeń i Berlin, lecz wydarzenia takie jak „Lohengrin” z Piotrem Beczałą w tytułowej roli zachęcają do tego, by wybrać się gdzieś dalej. Tym razem padło na Paryż, gdzie nową inscenizację opery Wagnera przygotował Kirill Serebrennikov.

Rosyjski reżyser w 2017 roku został zatrzymany pod zarzutem defraudacji środków publicznych i uwięziony w domowym areszcie. Wielu twórców i organizacji artystycznych w Rosji i za granicą apelowało o jego uwolnienie wskazując na to, że proces ma podłoże polityczne. W 2019 roku Serebrennikov został zwolniony z domowego aresztu, a rok później – skazany przez moskiewski sąd na trzy lata pozbawienia wolności w zawieszeniu. Wyrok obejmował również zakaz opuszczania kraju, a Serebrennikov kierował pracami nad kolejnymi spektaklami z domu. Tak powstał m.in. wystawiony w czasie pandemii „Parsifal” Wagnera w Wiener Staatsoper, którego akcja osadzona została w więzieniu o zaostrzonym rygorze (przedstawienie widziałam w nowej obsadzie wiosną tego roku). Artysta od półtora roku mieszka w Berlinie i aktualnie ma na warsztacie „Wesele Figara” Mozarta, którego premierę przygotowuje dla Komische Oper.

W inscenizacjach „Parsifala” i „Lohengrina” sposób przedstawienia łabędzia ma kluczowe znaczenie. W tym miejscu muszę się przyznać, że w Opéra Bastille udało mi się zobaczyć jedynie drugi i trzeci akt „Lohengrina”, a co do pierwszego – musiałam zadowolić się zamieszczonym na internetowej stronie opery nagraniem. W dzień mojego wyjazdu do Paryża kilka lotnisk we Francji zostało zamkniętych z powodu zagrożenia atakami terrorystycznymi, w wyniku czego niespodziewanie wylądowałam w Brukseli, co przedłużyło moją podróż o tyle, że spóźniłam się na spektakl.

„Lohengrin” Wagnera w reżyserii Kirilla Serebrennikova, fot. Charles Duprat, Opéra national de Paris

Kiedy rozbrzmiewają pierwsze dźwięki uwertury „Lohengrina”, oglądamy czarno-białą filmową projekcję przedstawiającą spacerujących po lesie Gottfrieda i Elsę. Młodzieniec rozbiera się do naga i wskakuje do jeziora, a jego ciało pieszczą letnie promienie słońca. Na plecach widać wytatuowane łabędzie skrzydła, następnie chłopak wychodzi z wody, zakłada mundur i kuloodporną kamizelkę. Wiemy już, że będzie to spektakl o wojnie, co ma szczególny wydźwięk w obliczu prowadzonych obecnie działań zbrojnych w Ukrainie i Izraelu, ale również ze względu na to, że znajdujemy się w ogarniętym strachem przed terroryzmem Paryżu, gdzie w tamtych dniach października niemal codziennie z powodu informacji o podłożonych bombach dochodziło do ewakuacji tłumnie odwiedzanych zabytków – Wersalu i Luwru.

W poetycko wysmakowanym początku przedstawienia pełno jest symboliki i niedomówień. W pierwszym akcie wchodzimy do świata cierpiącej na zaburzenia psychiczne, zamkniętej w szpitalu Elsy. Ciekawy jest pomysł multiplikacji postaci dziewczyny przez tancerki wyrażające ruchem jej stan emocjonalny. Gdy Elsa zostaje niewinnie oskarżona o śmierć brata, staje przed królem jako bezbronna, naga istota osłonięta jedynie długimi włosami. Piękna jest również scena pojawienia się Lohengrina, któremu towarzyszą na wpół roznegliżowani chłopcy z przyczepionymi do rąk łabędzimi skrzydłami. Wszystko wydaje się być pewnego rodzaju retrospekcją, bowiem dziewczyna bezgłośnie wypowiada słowa śpiewanej przez Lohengrina arii „Nun sei bedankt, mein lieber Schwan!”. Gdy ubrany w polowy mundur Lohengrin wchodzi na scenę, Elsa wpada w ekstazę.

„Lohengrin” Wagnera w reżyserii Kirilla Serebrennikova, fot. Charles Duprat, Opéra national de Paris

Choroba psychiczna Elsy jest prawdopodobnie skutkiem śmierci jej brata, który zginął na froncie. W drugim akcie dziewczyna zostaje przykuta do szpitalnego łóżka, a opiekę nad nią sprawują Telramund i Ortrud. Dręczą ją koszmarne wizje, jest niespokojna, przymusowo krępowana przez pielęgniarki i faszerowana środkami psychotropowymi. W pewnym momencie scena zmienia się w żołnierską kantynę, szpitalny oddział z rannymi oraz kostnicę pełną poległych. Zjawia się król Henryk i wręcza medale, a Elsa zaczyna rozdawać kwiaty. Następnie przychodzą kobiety, które zaczynają pocieszać chorych i opłakiwać zmarłych. Lohengrin stara się uspokoić Elsę, która doświadcza jednego ze swych psychotycznych epizodów.

W trzecim akcie przenosimy się na pierwszą linię frontu do opuszczonego magazynu, w którym żołnierze przy ścianie z gobelinem przedstawiającym dwa łabędzie zawierają związki małżeńskie. Elsa zadaje swemu świeżo poślubionemu małżonkowi zakazane pytanie o to, kim jest i skąd pochodzi. Tytułowy bohater wyjawia prawdę o sobie i odchodzi, a z worka do transportu zwłok wyłania się ożywiony Gottfried – młodzieniec z wytatuowanymi skrzydłami, który przejmie dowództwo nad wojskiem.

Serebrennikov potraktował wystawienie „Lohengrina” jako okazję do pokazania okrucieństwa wojny, tego jak rujnuje ona również psychikę i zostawia traumę, czasem nie do pokonania. Takie podejście do tematu odarło utwór z części mistycyzmu, ale na szczęście nie miało wpływu na warstwę muzyczną.

„Lohengrin” Wagnera w reżyserii Kirilla Serebrennikova, fot. Charles Duprat, Opéra national de Paris

Orkiestra i chór pod kierownictwem Alexandra Soddy’ego to po prostu balsam dla uszu, a dyrygent pokazał, że potężna muzyka Wagnera może być również melodyjna i delikatna. Wspaniały był Piotr Beczała jako Lohengrin, dla którego po występach w Dreźnie (2016), Bayreuth (2018), dwóch seriach spektakli w Wiedniu (2020 i 2023) i Nowym Jorku (2023), było to kolejne zmierzenie się z tą rolą. Tenor ma w sobie styl, klasę i elegancję, śpiewa z wyrafinowaniem, ale również bardzo swobodnie, z niestrudzoną wytrzymałością głosu. Dużym atutem Beczały jest szczerość przekazu i naturalna muzykalność. Johanni van Oostrum dwa lata temu występowała w „Wolnym strzelcu” Webera w Operze Wrocławskiej. Mimo, że jej głos wydawał mi się nieco zbyt delikatny na Elsę, sopranistka była w całkowicie przekonana do wizji zaproponowanej przez reżysera i pod względem aktorskim dała z siebie wszystko. Jasnym punktem obsady była również Ektaterina Gubanova, chociaż zarówno ona jako Ortrud jak i Wolfgang Koch jako Friedrich von Telramund byli dla mnie trochę niewystarczająco demoniczni.

Spektakl można obejrzeć od 1 listopada na medici.tv: Wagner’s Lohengrin (medici.tv)

O autorze