Aleksandra Kurzak wróciła po sześciu latach nieobecności na scenę Teatru Wielkiego – Opery Narodowej, by wystąpić w tytułowej roli w „Madame Butterfly” Pucciniego. Artystka po raz pierwszy zaśpiewała tę partię latem 2019 roku w koncertowej wersji opery na placu Defilad w Warszawie i zdążyła ją jeszcze wykonać tuż przed jesiennym lockdownem w Bayerische Staatsoper.
Jak często podkreśla w wywiadach, zawsze ciągnęło ją do dzieł werystycznych i podczas spektaklu widać było, że śpiewanie jednej z wymarzonych ról sprawia sopranistce niewysłowioną przyjemność. Cio-cio-san to bardzo wymagająca partia zarówno pod względem wokalnym, jak i aktorskim. Główna bohaterka opery niemal nie schodzi ze sceny i w trakcie przedstawienia musi zaprezentować przemianę kruchej i delikatnej nastoletniej gejszy w dojrzałą kobietę walczącą o swoją godność. Od pierwszej sceny, gdy Butterfly przypływa na łodzi okryta czerwonym jedwabiem, Kurzak zawładnęła uczuciami publiczności. Urzekająca nieprzeciętną urodą, słodka i niesamowicie dziewczęca zachwycała biegłością techniczną i barwą głosu, a pełnię jej możliwości wokalnych ukazał porywający duet miłosny z tenorem w I akcie spektaklu. W najsłynniejszej arii opery „Un bel di vedremo” wzruszała jako wyczekująca powrotu ukochanego wierna żona, by później stworzyć wstrząsającą kreację, pozwalającą niemal fizycznie odczuć widzowi targające nią emocje w scenie pożegnania Butterfly z synem („Tu tu piccolo iddio”).
Godnym partnerem scenicznym dla światowej sławy solistki okazał się Rafał Bartmiński, wcielający się w postać Pinkertona. Sprawia wrażenie autentycznie zauroczonego młodą gejszą, pragnie otoczyć ją opieką. W namiętnym duecie miłosnym przekonuje o swym uczuciu nie tylko dziewczynę, ale również widzów, równie wiarygodny jest także w końcowym akcie, gdy dopadają go spóźnione wyrzuty sumienia. Tenor posiada mocny i piękny głos, który kiedy trzeba brzmi uwodzicielsko, a w innych scenach jest przesycony dawką dramatyzmu.
Bardzo pozytywne wrażenie zrobiła również Suzuki w wykonaniu Agaty Schmidt i Grzegorz Szostak w epizodycznej roli Bonzo. Jako Sharpless wystąpił Tomasz Rak, który wie, w jaki sposób budować rolę i dysponuje urodziwym barytonem, ale niestety lepiej sprawdza się on na mniejszych scenach.
Licząca sobie już 22 lata inscenizacja Mariusza Trelińskiego nadal intryguje i z całą pewnością jest jedyną z najlepszych w dorobku reżysera. Widowiskowy i zmysłowy spektakl fascynuje filmowym kadrowaniem, posługiwaniem się umownością, umiejętnym operowaniem kolorystyką i światłem oraz wystudiowanym ruchem scenicznym. Orkiestra pod batutą Patricka Fournilliera po prostu rozkwita, a cały wieczór był dla mnie niezwykle emocjonalnym przeżyciem.
Wielbiciele talentu Aleksandry Kurzak będą mogli zobaczyć solistkę już 19 marca w Teatrze Wielkim w Łodzi, gdzie wystąpi jako Elżbieta w inscenizowanej koncertowej wersji „Don Carlo” Verdiego. Tym razem zaśpiewa u boku męża, Roberta Alagni, a także Rafała Siwka, Andrzeja Dobbera i Moniki Ledzion-Porczyńskiej. Tym, którym nie udało się kupić biletu z niewielkiej puli udostępnionej do sprzedaży, pozostaje czekać na zapowiadaną emisję wydarzenia w TVP Kultura.