Społeczny mechanizm linczu. „Peter Grimes” Brittena w Teatrze Wielkim-Operze Narodowej

0

„Peter Grimes” Brittena w realizacji Mariusza Trelińskiego i Borisa Kudlički to ostatni wspólny projekt duetu, który pracował razem w Operze Narodowej od dwudziestu lat. Przedstawienie dostępne będzie od 28 lipca na platformie streamingowej OperaVision.

Tragiczna historia rybaka oskarżanego o zamordowanie swoich pomocników, zaszczutego przez nietolerancyjną, pełną moralnej hipokryzji społeczność portowego miasteczka ma wymiar uniwersalny. Libretto opery nie odpowiada jednak jednoznacznie na pytanie, czy główny bohater jest winny zarzucanym mu czynom, czy też nie. Najważniejsze jest tu rozważanie nad naturą człowieka i ukazanie społecznych mechanizmów linczu na jednostce.

O tym, że wspólny wróg jednoczy silniej niż wspólne poglądy, wiedzą doskonale politycy związani z różnymi opcjami politycznymi, którzy potrafią wykorzystać to do osiągnięcia swoich celów. Ostatnio opinia publiczna żyła propozycją PIS dotyczącą referendum w sprawie paktu migracyjnego przyjętego przez Radę Unii Europejskiej. Próba wywołania w ludziach poczucia zagrożenia i zapewnienie, że tylko jedna partia jest ich w stanie przed nim ochronić to jeden z typowych przedwyborczych chwytów.

Gdy młodociany pomocnik Grimesa umiera z wyczerpania na morzu, rybak zostaje uniewinniony przez sąd, lecz lokalna społeczność nadaje mu łatkę mordercy. Jedną z mocniejszych scen jest nocny pochód mieszkańców , którzy przypominają dzierżących w dłoniach pochodnie, zakapturzonych członków Ku Klux Klanu. Ci sami ludzie przed chwilą ukazani byli jako przykładni członkowie kościelnej wspólnoty, śpiewający religijne piosenki.

Peter Grimes ma w miasteczku jedynie dwóch sprzymierzeńców – emerytowanego kapitana morskiego Balstrode’a i Ellen Orford, owdowiałą miejscową nauczycielkę, z którą rybak wiąże matrymonialne plany. Chęć zdobycia pieniędzy, założenia rodziny i zdobycia szacunku otoczenia sprawiają, że Grimes popada w obsesję, każe pracującym z nim chłopcom pracować ponad siły, uwydatnia się tu jego gburowatość, przemocowość i okrucieństwo. Czy jednak jest mordercą? Na to pytanie nie znajdujemy odpowiedzi.

Mroczny klimat opery Brittena uwydatnia oszczędna scenografia i kolorystyka, a przede wszystkim sugestywne projekcje video Bartka Maciasa przedstawiające wzburzone morze. W ostatnim akcie Treliński wrócił jednak do swoich ulubionych zabiegów scenicznych i pojawiły się tandetne bibeloty oraz wyuzdane stroje, które za wiele do przebiegu akcji nie wnoszą, za to powodują oczopląs.

Kulminacyjna scena spektaklu to urojenia Grimesa o koszmarnej tematyce, w których mieszkańcy miasteczka dokonują na nim samosądu zakończonego rytualnym mordem, po kawałku pożerając jego ciało.

Obsada „Petera Grimesa” w zasadzie nie miała słabych ogniw, a prym spośród niej wiódł oczywiście wykonawca tytułowej roli. Peter Wedd stworzył zarówno wokalną jak i aktorską kreację, której się nie zapomina. Jego występ był bogaty w ekspresyjne zróżnicowanie postaci.

W 2014 roku Wedd śpiewał w TW-ON w „Lohengrinie” Wagnera, a trzy lata temu w Wiedniu jako Elsę w tej właśnie operze miałam okazję po raz pierwszy posłuchać Cornelii Beskow, wcielającej się w Warszawie tym razem w Ellen Orford. Sopranistka dysponuje mocnym głosem, choć chwilami brzmi on zbyt ostro. Podobał mi się również Krzysztof Szumański, który pasował do roli dość szorstkiego, ale nie dającego się wciągnąć w lokalne intrygi przyjaciela Grimesa. W przedstawieniu wystąpiła ponadto cała plejada artystów – zarówno tych, którzy u Trelińskiego występują po raz kolejny, jak i debiutantów. Wyróżniali się Dariusz Machej jako lubiący zabawić się z panienkami lekkich obyczajów Sędzia wystylizowany na narkotykowego dilera farmaceuta Szymon Komasa. Orkiestra pod batutą Michała Klauzy grała głośno, ale jej brzmienie było bardzo satysfakcjonujące, odpowiednio akcentujące kulminacje nastrojów.

O autorze