Nie jestem stałą bywalczynią Festiwalu im. Jana Kiepury w Krynicy-Zdroju, jednak w repertuarze tegorocznej edycji wydarzenia zainteresowały mnie dwa występy – „Koncert trzech tenorów – gala przebojów” z udziałem Rafała Bartmińskiego, Tomasza Kuka, Dominika Sutowicza, Agnieszki Kuk, Adriany Ferfeckiej i Elizy Kruszczyńskiej oraz recital Aleksandry Kurzak „Gwiazda nowojorskiej Met dla Kiepury”.
Koncert inauguracyjny wzbudził we mnie dość mieszane uczucia. Z jednej strony przygotowano bardzo bogaty program zawierający przebojowe arie z oper Moniuszki, Pucciniego, Verdiego, Bizeta, a z drugiej – był on zwyczajnie za długi i będąca sprawnym zespołem orkiestra zaczęła tracić koncentrację. Poziom solistów był bardzo zróżnicowany, dodatkowo nie pomagało im źle ustawione nagłośnienie. Wśród panów najkorzystniej wypadł Dominik Sutowicz, śpiewając pewnym, mocnym głosem i z łatwością osiągając wysokie dźwięki. Z pań najlepiej zaprezentowała się Adriana Ferfecka, która wraz z Rafałem Bartmińskim wykonała duety z „Cyganerii” Pucciniego i „Carmen” Bizeta. Admiratorów talentu Adriany ucieszy zapewne wiadomość, że sopranistkę będzie można zobaczyć w obu tych tytułach w nadchodzącym sezonie w Teatrze Wielkim – Operze Narodowej.
Drugiego dnia festiwalu nadeszła długo oczekiwana chwila i na estradzie Pijalni Głównej pojawiła się Aleksandra Kurzak. Artystka przyjechała do Krynicy-Zdroju dosłownie pomiędzy występami w Royal Opera House, Arena di Verona i Metropolitan Opera.
W ciepły letni wieczór zabrzmiały najpiękniejsze arie z oper „Cyrulik sewilski” Rossiniego, „Madama Butterfly” Pucciniego, „Tosca” Pucciniego, „Luiza” Charpentiera, „Gianni Schicchi” Pucciniego, „Rusałka” Dvořáka, „Adriana Lecouvreur” Cilei i „Cyganeria” Pucciniego. W romantycznym repertuarze sopranistka pokazała pełnię swoich możliwości. Jej głos ma niesamowicie czystą górę i aksamitny dół skali. Wielkim atutem śpiewaczki są zdolności aktorskie i urok osobisty, które sprawiły, że urzeczona publiczność wyruszyła wraz z nią w magiczną podróż po świecie opery. Każda aria w jej wykonaniu jest nie tylko wokalnym klejnocikiem, ale także aktorską scenką, przejmującą i przepełnioną emocjami.
Koncert w Krynicy-Zdroju był o tyle wyjątkowy, że tego dnia Aleksandra Kurzak obchodziła swoje urodziny. W dniu jej święta towarzyszyli jej rodzice i wierni wielbiciele, którzy przyjechali w Beskid Sądecki z różnych stron kraju. Nie zabrakło tradycyjnego „sto lat” i zaśpiewanego na bis utworu „La Spagnola”, którego fragment wszyscy znają jako melodię przyśpiewki „Jeszcze jeden i jeszcze raz”. Widownia dała się ponieść żywiołowej atmosferze i nie chciała puścić artystki ze sceny.
Wcielający się w rolę konferansjerów Regina Gowarzewska i Jacek Jaskuła ubarwiali koncert anegdotami z życia sopranistki, opowiadając o jej spełnionych marzeniach artystycznych. Aleksandra Kurzak występuje obecnie w najważniejszych teatrach operowych na świecie i porusza publiczność po obu stronach oceanu umierając na scenie w spektaklach takich jak „Tosca” czy „Madama Butterfly”. Po wysłuchaniu koncertu można mieć nadzieję, że już wkrótce do swojego repertuaru dołączy „Adrianę Lecouvreur”.
Podczas niedzielnego recitalu śpiewaczce towarzyszyła Orkiestrą Śląskich Kameralistów, którą z werwą poprowadził Bassem Akiki. Ten młody energiczny dyrygent zdobywa również uznanie na świecie jako kompozytor. Już w 2024 roku w La Monnaie w Brukseli odbędzie się premiera opery jego autorstwa. W Krynicy-Zdroju muzycy zagrali m.in. uwerturę z „Cyrulika sewilskiego” i „Romea i Julii”, intermezzo z „Rycerskości wieśniaczej”, suity z „Carmen” czy drugi „Taniec słowiański” Dvořáka.