Polska prapremiera dzieła Andre Previna „Tramwaj zwany pożądaniem” w Teatrze Wielkim w Łodzi była najbardziej oczekiwanym krajowym wydarzeniem ostatnich miesięcy. Opera, której libretto oparte jest o nagrodzony Pulitzerem dramat Tennesse’ego Williamsa, powstała na zamówienie San Francisco Opera i po raz pierwszy została wystawiona w 1998 roku.
„Tramwaj zwany pożądaniem” to bardzo mocny i prawdziwy dramat psychologiczny stanowiący analizę ludzkich słabości. Pewnego dnia w obskurnej dzielnicy Nowego Orleanu pojawia się Blanche, która szuka swojej siostry Stelli, przyjeżdżając tramwajem do przystanku „Desire” („Pożądanie”). Przedłużająca się wizyta rodzinna definitywnie zmienia życie Stelli i Stanley’a Kowalskich, wyzwala konflikt wynikający z nieprzystawalności dwóch światów i odmiennych mentalności.
Blanche przybywa ze świata, gdzie takich jak Stanley nazywa się pogardliwie Polaczkami, jest rozkochaną w literaturze francuskiej nauczycielką, która została wyrzucona ze szkoły za romans z uczniem. Erotyczne przygody w wynajmowanym na godziny hotelu i szukanie zapomnienia w alkoholu to jej sposób na poradzenie sobie ze śmiercią męża, jednak prowadzą one do utraty rodzinnej posiadłości sióstr.
Uwielbiana przez łódzką publiczność Joanna Woś stworzyła niezmiernie bogatą wewnętrznie, neurotyczną postać Blanche. Kobieta żyje w świecie własnych urojeń, gubi się w uczuciach i kłamstwach na swój temat. Pozornie silna, w głębi duszy nie ma odwagi przyznać przed sobą, że nie daje rady i poprosić o pomoc. Jej przeciwieństwem jest Stella, w którą wcieliła się Aleksandra Wiwała. Obdarzona lżejszym sopranem młoda śpiewaczka znakomicie odnalazła się w roli przepełnionej dobrocią, kochającej i naiwnej siostry Blanche. Rewelacyjny był Szymon Komasa jako Stanley – jego prostactwo i agresja wzbudzały wręcz przerażenie. Posiadający ogromny talent wokalny baryton jest również niesamowicie uzdolniony aktorsko – Stanley w jego wykonaniu jest odrzucający, wzbudzający same negatywne emocje, pozbawiony wyższych uczuć. Bardzo dobrze wypadł również Tomasz Piluchowski w roli Mitcha, który nawiązuje bliższą znajomość z Blanche w domu siostry.
Inspiracją do stworzenia inscenizacji łódzkiego spektaklu było dla Macieja Prusa amerykańskie malarstwo, a zwłaszcza obrazy Edwarda Hoppera. Reżyser postawił na czystą, wręcz ascetyczną formę, koncentrując się na wydobyciu emocjonalnej prawdy ze śpiewaków. Między wykonawcami jest chemia, widać targające nimi uczucia – miłość, pożądanie, gniew, walkę o przetrwanie, o zachowanie status quo.
Muzyka Previna, kompozytora nagrodzonego czterema Oscarami za ścieżki dźwiękowe do filmów „Gigi”, „Porgy i Bess”, „Słodka Irma” oraz „My Fair Lady” sprawia, że widz jest dosłownie sparaliżowany ogromną dawką płynących z niej emocji. Jest to muzyka niemal filmowa, z elementami jazzu, która stanowi dopełnienie dramatu rozgrywającego się na scenie. Zarówno dla orkiestry Teatru Wielkiego w Łodzi pod batutą Tadeusza Kozłowskiego, jak i dla wszystkich wykonawców, przygotowanie tej premiery było ogromnym przedsięwzięciem, wymagającym wiele pracy. Warto było jednak podjąć ten wysiłek, by zaserwować widzom wartościową, a przy tym bardzo przystępną porcję muzyki współczesnej. Kolejne spektakle „Tramwaju zwanego pożądaniem” będzie można obejrzeć w Łodzi w przyszłym sezonie.