Miłosne podboje Don Juana w Operze Wrocławskiej

0

W Operze Wrocławskiej ostatnio byłam na premierowych spektaklach „Wolnego strzelca” Webera, a w ubiegły weekend postanowiłam wybrać się tam, by obejrzeć zapowiadaną jako spektakl tylko dla dorosłych nową produkcję „Don Juana” do muzyki Christopha Willibalda Glucka.

Baletową wersję historii o pozbawionym wszelkich zasad i skrupułów uwodzicielu miałam okazję zobaczyć po raz pierwszy i zaskoczyło mnie, jak trafnie językiem ruchu, obrazu i dźwięku można odmalować psychologiczny portret głównego bohatera.

„Don Juan” Glucka w Operze Wrocławskiej, fot. Enen Studio

Dyrekcja Opery Wrocławskiej zaprezentowała spektakl, który z powodzeniem wystawiany był wcześniej w Komische Oper Berlin (2014) oraz Teater Vanemuine Estonia (2016). Jego twórcą jest pochodzący z Włoch Giorgio Madia, który obok klasycznych pozycji repertuaru baletowego, realizuje przedstawienia na podstawie własnej choreografii, takie jak chociażby „Alicję w Krainie Czarów” czy „Czarnoksiężnika z Krainy Oz”.

„Don Juan”, którego Gluck skomponował w 1761 roku, to dzieło które trwa około 20 minut; w inscenizacji Madii został on uzupełniony o inne utwory tego kompozytora, z wirtuozerią zagrane przez orkiestrę pod batutą Adama Banaszaka.

„Don Juan” Glucka w Operze Wrocławskiej, fot. R. Pietraga

Akcja rozgrywa się w około 30 krótkich scenach, które składają się na niemal filmową opowieść. Reżyser zręcznie balansuje pomiędzy groteską a dramatem ukazując perypetie legendarnego kochanka. Ciekawym rozwiązaniem jest wprowadzenie do spektaklu diabolicznej postaci, stanowiącej swoiste odbicie lustrzane Don Juana, jego alter ego. Pojawieniu się Diabła na scenie towarzyszą dźwięki skrzypiec (Anna Czermak). Można tu znaleźć odniesienia do ludowych podań, wedle których skrzypce utożsamiane są z nadprzyrodzonymi mocami, a przy ich pomocą diabeł kusi ludzi do zejścia na złą drogę.

„Don Juan” Glucka w Operze Wrocławskiej, fot. R. Pietraga

Motyw lustra, tym razem użytego dosłownie, pojawia się również w spektaklu m.in. w trakcie brawurowo odtańczonej uwertury, gdy Don Juan ucieka przez okno od kochanki. W niektórych momentach w lustrze odbija się siedząca na widowni publiczność, co skłania do zadania pytania, ile narcyzmu, próżności i pychy jest w nas samych?

„Don Juan” Glucka w Operze Wrocławskiej, fot. R. Pietraga

Minimalistyczna, utrzymana w szarościach scenografia jest bardzo wysmakowana estetycznie. Jej głównym elementem jest pokój z wieloma, prowadzącymi donikąd drzwiami. Kostiumy w swoisty sposób definiują każdą z postaci, a pary z przypiętymi do genitaliów nosami przypominającymi penisy stanowią podstawę wątku komediowego, w finale zmieniając się w furie.

„Don Juan” Glucka w Operze Wrocławskiej, fot. M. Centkowski

Łukasz Ożga jako tytułowy Don Juan uwielbia zdobywać kobiety i na każdą z nich znajduje inny sposób. Każda z jego czterech kochanek jest świetna w swojej roli, jednak jak dla mnie najbardziej wyróżniał się na scenie Kei Otsuka jako Zanni, odpowiednik operowego Leporella, sługa i pomocnik Don Juana, przy którego pomocy bohaterowi udaje się unikać konsekwencji swoich czynów. Świetny był również Andrzej Malinowski jako Diabeł, stanowiący odzwierciedlenie mrocznej osobowości uwodziciela. Postać Diabła wskazuje nam na naganny moralnie sposób postępowania Don Juana, za co w finale spotyka go sroga kara.

„Don Juan” Glucka w Operze Wrocławskiej, fot. T. Golla

W przedstawieniu Opery Wrocławskiej miłośnicy i znawcy baletu znajdą taniec będący połączeniem klasyki i nowoczesności z elementami pantomimy, a dla wszystkich będzie to przyjemna dla zmysłów rozrywka, nie pozbawiona jednak głębszej treści i sensu. Serdecznie polecam.

O autorze