Jutro (22.06.) o godzinie 16.00 Wiener Staatsoper transmitować będzie „Chowańszczyznę” Musorgskiego z udziałem znakomitego polskiego barytona Andrzeja Dobbera. Przy tej okazji Agacie Ubysz udało się za pośrednictwem Skype’a przeprowadzić wywiad z artystą, by dowiedzieć się, jak będą wyglądać jego najbliższe plany zawodowe.
Pomiędzy 23 a 25 czerwca będzie Pan w Semperoper w Dreźnie. Proszę powiedzieć co będzie Pan robił?
– W czerwcu miałem śpiewać tytułową rolę w „Rigoletto” w Semperoper, a pomiędzy przedstawieniami prowadzić kursy mistrzowskie. Z powodu pandemii spektakle zostały odwołane, ale kursy się odbędą. Przez trzy dni będę pracował z młodymi śpiewakami ze Studia Operowego.
Co będzie tematem kursów mistrzowskich?
– Nie ustalam wcześniej jak będzie wyglądać praca. Zostawiam wybór śpiewakom – z czym przychodzą, czego chcą się dowiedzieć. Na początku każdego kursu mówię, że mogę przekazać im swój punkt widzenia i doświadczenia, szczególnie jeśli chodzi o technikę. Mogą z tego wziąć to, czego potrzebują, co im pasuje. Jeśli chodzi o interpretację to jej nie narzucam, lecz chcę ją „wyciągać” z ludzi. Oczywiście mogę dać wskazówki, ale każdy śpiewak powinien sam znaleźć swoją drogę do wykonania utworu.
Czy lubi Pan prowadzić kursy mistrzowskie?
– Tak, nawet bardzo. W latach 2013-2014 byłem opiekunem wokalnym w Studiu Operowym w Hamburgu i odbywałem regularne comiesięczne spotkania. Od tamtego czasu mój kalendarz nie pozwolił mi na prowadzenie kursów, więc tym bardziej cieszę się na trzy dni pracy w Dreźnie.
Wiedeńska Staatsoper pokaże 22 czerwca na darmowym streamingu „Chowańszczyznę” Modesta Musorgskiego z Pana udziałem. Jak Pan wspomina tę nagraną w listopadzie 2014 roku produkcję?
– Był to wyjątkowo ciekawy czas. Szczególnie od strony muzycznej, bo pracowaliśmy z wiedeńskimi filharmonikami. Spektaklem dyrygował Maestro Siemion Bychkov, który był obecny przez 6 tygodni na wszystkich próbach zarówno muzycznych jak i reżyserskich. Zdarza się to niezwykle rzadko, aby dyrygent tej klasy uczestniczył w całym procesie pracy nad przedstawieniem. W mojej karierze podobna sytuacja miała miejsce jeszcze dwa razy: z Maestro Riccardem Mutim w la Scali i z Maestro Zubinem Mehtą we Florencji. Natomiast rola Szakłowitego, napisana na baryton, nie jest specjalnie duża, ale ma za to piękną arię.
Pracował Pan ostatnio z reżyserką Aldoną Farrugią nad krótkim filmem, który niebawem się ukaże w mediach społecznościowych i będzie zaskoczeniem dla Pana fanów.
– Odwrotnie niż w przypadku Jana Kobuszewskiego, wybitnego aktora, któremu, o czym często mówił w wywiadach, nigdy nie zaproponowano roli Króla Leara, mnie nigdy nie zaproponowano roli komicznej. Filmik nakręcony przez Aldonę Farrugię jest zabawny i pokazuje śpiewaka operowego w domu, podczas pandemii.
Intrygujący jest tytuł „Ciąg dalszy nastąpi”. Czy będzie ciąg dalszy?
Tego nie mogę powiedzieć …
Do tej pory nie był Pan obecny w mediach społecznościowych, a widzę, że od niedawna na Facebooku pojawił się Pana fanpage.
– Nie miałem przekonania i myślałem, że mogę bez Facebooka czy Instagrama żyć. Do założenia fanpage’a przekonał mnie nowy agent. Zrozumiałem, że kontakt z publicznością w internecie jest też ważną częścią zawodu. Szczególnie myślę o osobach, które czekają po spektaklach z gratulacjami, zostawiają listy na recepcjach teatrów. Dzisiaj, kiedy my śpiewacy nie występujemy i nie wiemy, kiedy staniemy ponownie na scenie, media społecznościowe nabierają innego znaczenia.
Koncert finałowy na Festiwalu Jana Kiepury, na którym miał Pan zaśpiewać 15 sierpnia, został odwołany. Miał to być Pana pierwszy występ w Polsce od dwóch lat. Dlaczego tak rzadko śpiewa Pan w kraju?
– Proszę mi wierzyć, chciałabym więcej być obecny na naszych scenach. Niestety nie zawsze udaje się moim agentom skoordynować terminy. Od kilku sezonów śpiewam przede wszystkim w Niemczech: Hamburgu, Dreźnie i Berlinie. Mam nadzieję, że w sezonie 2021/2022 będę częściej występować w Polsce.