Miałam dwa powody wyjazdu do Drezna – jubileuszową wystawę „Caspar David Friedrich. Od czego wszystko się zaczęło” z okazji 250. rocznicy urodzin malarza oraz przedstawienie „Traviaty” Verdiego w Semperoper Dresden z udziałem Piotra Buszewskiego w roli Alfreda. W Dreźnie zadebiutować miał nie tylko polski tenor, ale również dyrygentka Marta Gardolińska, która finalnie wycofała się z prowadzenia spektakli z powodu choroby.
Najnowsza inscenizacja „Traviaty” w Semperoper Dresden miała swoją premierę dwa lata temu. Zanim kurtyna pójdzie w górę, widowni ukazuje się nagranie wideo przedstawiające kieliszek szampana i leżące na paterze owoce, umiejscowione obok czaszki. Barbora Horáková Joly w swojej produkcji przypomina nam o nieuchronności upływu czasu, przemijalności piękna i ulotności radosnych chwil w życiu. Według libretta akcja opery rozgrywa się w Paryżu i pod miastem w połowie XIX wieku. Reżyserka przenosi widzów w atmosferę Paryża belle époque, światowej stolicy sztuki i miłości, tętniącej życiem towarzyskim i artystycznym.
Głównym elementem scenografii jest obrotowa konstrukcja zaprojektowana w kształcie okręgu. Zdobienia i oświetlenie tworzą wrażenie, że wydarzenie rozgrywają się w teatrze variete lub na cyrkowej arenie. Można to zinterpretować jako nawiązanie do słynnej metafory Szekspira, w której każdy człowiek gra swoją rolę w teatrze życia. Kruche i ulotne ludzkie życie z jego radościami i troskami zajmuje tylko moment w przestrzeni czasu, a w przeznaczony dla każdego z nas scenariusz wpisane jest zakończenie.
W drezdeńskiej „Traviacie” tytułowa bohaterka momentami schodzi na drugi plan, w scenach szalonej zabawy wręcz ginie w tłumie tańczących ludzi, uwagę przykuwa za to show prezentowane przez transwestytów. W finale Violetta i Alfredo oddalają się od siebie, co podkreśla osamotnienie dziewczyny w obliczu śmierci.
Reżyserka stara się pogłębić psychologiczny portret Violetty, jednak relacje pomiędzy nią, Alfredem i jego ojcem zarysowane są dość powierzchownie. Wprowadzona jest dodatkowa postać córki Germonta i siostry Alfreda, co prawdopodobnie jest jedynie wytworem wyobraźni bohaterki. Jej fantazją pozostaje zapewne również doktor Grenvil, obecny na scenie praktycznie od początku wieczoru. Można odnieść wrażenie, że piękna, adorowana gwiazda kabaretu stara się kurczowo trzymać życia, wypierając niewygodne fakty dotyczące stanu jej zdrowia. Ciekawym zabiegiem jest wprowadzenie postaci karła, który uosabia nieuchronną, czającą się na każdym rogu śmierć oraz pełni rolę konferansjera, nadzorującego przebieg akcji.
W tytułowej roli wystąpiła Tuuli Takala, etatowa śpiewaczka Semperoper Dresden. Sopranistka rozśpiewała się podczas trwania spektaklu, ale udało jej się uchwycić emocjonalną głębię postaci i pokazać przemianę bohaterki z oddającej się błahej rozrywce kabaretowej artystki w kobietę zdolną do głębokiego uczucia i wierności jednemu mężczyźnie. Piotr Buszewski partię Alfreda śpiewał już na początku tego roku w Teatrze Wielkim – Operze Narodowej. Tenor ujmuje młodością, witalnością i piękną barwą lirycznego głosu. Baryton James Rutherford wydawał się tego wieczora w słabszej formie wokalnej, co szczególnie uwidaczniało się przy śpiewaniu w górze skali. Mocno zaznaczyła za to swoją obecność na scenie Štěpánka Pučálková w niewielkiej roli Flory. Martę Gardolińską zastąpił włoski dyrygent Stefano Ranzani, pewną ręką prowadzący orkiestrę Staatskapelle Dresden.