Giuseppe Verdi to jeden z najwybitniejszych twórców muzyki operowej, lecz wśród jego kompozycji można znaleźć również utwór wyjątkowy, będący połączeniem muzyki sakralnej z operowym brzmieniem. Msza żałobna „Requiem” to dzieło pełne kontrastów, z jednej strony przepełnione modlitewną zadumą, z drugiej eksplodujące dramatyczną ekspresją.
Verdi napisał „Requiem” w 1873 roku i zadedykował je zmarłemu przyjacielowi, czołowemu przedstawicielowi włoskiego romantyzmu Alessandro Manzoniemu. Premiera „Requiem” odbyła się w pierwszą rocznicę śmierci poety, w kościele św. Marka w Mediolanie. Wielkim sukcesem okazała się późniejsza prezentacja utworu w Teatro alla Scala i od tego czasu rozpoczął się jego triumfalny pochód przez teatry operowe i sale koncertowe na całym świecie.
To imponujące rozmachem dzieło zabrzmiało w piątek w Filharmonii Narodowej w Warszawie jako główny punkt programu koncertu charytatywnego zorganizowanego z inicjatywy muzyków i pracowników tej instytucji na rzecz Narodowej Orkiestry Symfonicznej Ukrainy oraz Narodowego Chóru Ukrainy „Dumka”.
Wieczór rozpoczął ukraiński hymn państwowy w wykonaniu orkiestry symfonicznej, a następnie chór zaśpiewał „Modlitwę za Ukrainę” Silwestrowa, która jako wyraz solidarności z narodem ukraińskim jest w ciągu ostatniego miesiąca często wykonywana przed koncertami czy spektaklami operowymi w Polsce.
Zaproszenie do wykonania „Requiem” przyjęła pochodząca z Ukrainy gwiazda najważniejszych scen operowych Liudmyla Monastyrska. Artystka po raz pierwszy wystąpiła w Polsce i z wielkim entuzjazmem została przyjęta przez warszawską publiczność. Wizytówką śpiewaczki na świecie są role w operach Verdiego – Lady Makbet, Abigaille czy Aidy. W „Requiem” pokazała się od najlepszej strony, prezentując godną podziwu kontrolę nad głosem. W dolnych rejestrach jest on ciepły i ciemny, w górnych zaś ma moc dzwonu. Sopranistka ujmowała również naturalnością. Ogromne wrażenie robił również Rafał Siwek, którego doskonała technika wokalna i piękna barwa głosu są wyjątkowe. Małgorzata Pańko-Edery, która w ostatniej chwili zastąpiła zapowiadaną wcześniej Ewę Wolak miała momentami problem z przebiciem się przez orkiestrę, a wykonanie Valentyna Dytiuka było można by określić jako „poprawne”. Koncepcja zaproponowana przez Andrzeja Boreyko, dyrektora artystycznego Filharmonii Narodowej była sprawiała wrażenie dość chaotycznej, ale i widownia i tak nagrodziła zarówno solistów, jak i muzyków długimi owacjami.