Przemówienie wygłoszone przez Krzysztofa Warlikowskiego 5 grudnia w Parlamencie Europejskim z okazji wręczenia Prix du livre européen. Krzysztof Warlikowski przewodniczył jury tegorocznej 12. edycji konkursu.
Szanowny Panie Przewodniczący Parlamentu Europejskiego,
Szanowne Panie Posłanki i Panowie Posłowie,
Szanowny Panie Pascalu Lamy,
Panie i Panowie,
Tym z was, którzy znają południowo-afrykańskiego pisarza Johna Maxwella Coetzeego, muszę wyznać, że stojąc tu dziś przed wami czuję się jak jedna z jego postaci – Elisabeth Costello i zaraz zrozumiecie, dlaczego tak jest.
Czasami najprostsze pytania prowokują nieoczekiwane odpowiedzi. Jeśli zapytam, co łączy mnie – artystę, reżysera teatralnego – z wami, parlamentarzystami decydującymi o sprawach Europy, odpowiedź nie wydaje się być oczywista. A przecież jest coś, co czyni nasze zajęcia podobnymi, chociaż wy poruszacie się w sferze twardych danych i politycznych zdarzeń, a ja w domenie wyobrażeń i fantazji. Tym czymś jest odpowiedzialność: moja za widzów i wasza za wyborców, nasza wspólna – za dbałość o zachowanie wolności słowa i krytycznego myślenia w społeczeństwach Europy.
Czym jest odpowiedzialność artysty? Do czego artysta powinien widzów skłaniać czy namawiać? Najkrócej – do krytycznego myślenia.
Pochodzę z Polski, z kraju, który po transformacji ustrojowej utracił grupę społeczną nazywaną inteligencją i żmudnie zaczął budować nowe autorytety, także w dziedzinie kultury. Jednocześnie kultura, podobnie jak inne sfery życia, stała się strefą działania wolnego rynku, który zaczął wywracać kryteria i wartości. Telewizja, prasa, media nieuchronnie stały się maszyną do produkowania powierzchni reklamowych. Bezinteresowność, tak ważna dla sztuki, straciła na znaczeniu. Wszyscy zaczęli schlebiać przeciętnym gustom i niskim potrzebom. Kicz i głupota były tłoczone do oczu i głów odbiorców. Mieli konsumować, kupować podejrzane produkty sztukopodobne. To proces chyba bardziej rujnujący dla kultury społeczeństwa niż handel podróbkami znanych marek dla ekonomii przedsiębiorstw. Proces ten obserwujemy w wielu niestety krajach. Ameryka wciąż daje „dobry” przykład. Ale Polska i kraje Europy wschodniej były wyjątkowo podatne na to ogłupianie. Konsumpcja była czymś nowym i upragnionym, a więc zdawała się być dobrem. Niepostrzeżenie zaczęto podmieniać kulturę na popkulturę i rozrywkę. Obrócono znaki. Powolne procesy kulturotwórcze błyskawicznie straciły sens i znaczenie. Zamiast krytyki i opinii pojawiły się rankingi. Systemy ocen, gwiazdek, like’ów. Twórcy, bo trudno nazwać ich artystami, okazali się nieodporni na korupcję wolnego rynku. Tylko nieliczni zachowali odpowiedzialność za swoich widzów i nie chcieli dawać im papki, na którą tamci czekali lub wmawiano im, że czekają. Myślę, że wytworzyliśmy osobliwy przemysł pogardy, w którym twórcy zamiast brać odpowiedzialność za widzów, zaspokajali ich najgłupsze pragnienia. Zepsucia nie było widać natychmiast, ale powoli pejzaż po przegranej bitwie zaczął się wyłaniać.
Pamiętam, jak za czasów komunizmu w Polsce książki były dobrem najwyższym. Stało się po nie w wielkich kolejkach, zdobywało. Nakłady ówczesne w porównaniu z dzisiejszymi były wręcz niewyobrażalne, a jednak książek brakowało. Polowało się na klasykę i nową literaturę, sterczało się w kolejkach na przykład po pierwsze wydanie dramatów Becketta. Wierzyło się, że pewna baza książek daje nam dostęp do europejskich kodów kultury, utrzymuje nas w Europie. Minęło niewiele czasu i książki straciły swoją rangę i znaczenie. Czytelnictwo zaczęło gwałtownie maleć, a książki zamieniać się w produkty. Poradniki wypełniły półki sieciowych księgarń, a prawdziwe księgarnie zaczęły znikać. I tak, nieodpowiedzialnie acz interesownie, doszliśmy do dna.
Dzisiaj blisko 40% Polaków nie rozumie tego, co czyta, a kolejne 30% rozumie w niewielkim stopniu. Co dziesiąty absolwent szkoły podstawowej nie potrafi czytać. Aż 10 milionów Polaków (ok. 25%) nie ma w domu ani jednej książki. Analfabetą funkcjonalnym jest co 6 magister w Polsce. 6,2 miliona Polaków znajduje się poza kulturą pisma, czyli nie przeczytało NIC, nawet artykułu w brukowcu. 40% Polaków ma problemy z czytaniem rozkładów jazdy czy map pogodowych. To są dane tak niewiarygodne, że aż zabawne. A jednak napawają grozą.
Obserwując różne statystyki widzimy, że czytelnictwo spada w niemal wszystkich krajach europejskich. Są nieliczne zielone wyspy, gdzie rośnie, ale niestety, ogólnie sytuacja jest zła. Czyta Skandynawia i Holandia. W krajach Europy środkowej i południowej spadek czytelnictwa jest drastyczny, należą do nich przede wszystkim: Grecja, Węgry, Włochy. Czy to przypadek, że w tych krajach ruchy skrajnie nacjonalistyczne rosną w siłę odwrotnie proporcjonalnie do spadku czytelnictwa?!
Cóż to bowiem oznacza? Do kogo ja mówię? Gdzie są moi widzowie? Uprawiam skomplikowaną sztukę, która może być odczytana przez jakiś zaledwie promil społeczeństwa? I jak to się ma do mojej odpowiedzialności? Co zostało zaniedbane? Na te pytania nie uzyskam nigdy precyzyjnej odpowiedzi, lepiej więc przyjąć na siebie część winy i zastanowić się, co można zrobić teraz, by tę sytuacje naprawić. Bo ona zagraża Europie i zagraża demokracji.
Z tej perspektywy interpretuję odwrót Polski z drogi wolności i demokracji na rzecz autorytarnego systemu i państwa narzucającego obywatelom zasady życia dyktowane przez Kościół. Tak rozumiem wybór ekstremalnej prawicy przy niskim zainteresowaniu wyborami. To są właśnie skutki zaniechań i wieloletniego ogłupiania społeczeństwa. Analfabetyzm polityczny, na którym chętnie i bezpardonowo żerują populizmy. Polska jest tu przykładem jaskrawym, ale nie jedynym.
Wierzę, że kultura może być potężną bronią przeciwko głupocie i ogłupianiu, które stają się idealnym podłożem do manipulacji. Wierzę w teatr, którego zasadą jest konflikt, ale przepracowywany przez dialog, który prowadzi do pojednania, koncyliacji, wspólnoty widzów tu i teraz. Na chwilę, ale też i na dłużej, kto wie na jak długo. Świat można czynić lepszym tylko zmieniając ludzi. Doświadczenie, jakie może dać teatr, pokazując siłę wspólnoty, jest nie do zastąpienia przez żadne inne.
Wierzę w książki. Można powiedzieć, że kilka książek nie zmieni świata. Ale nasza odpowiedzialność zasadza się na tym, że wierzymy w skuteczność działania sztuki i myśli. Inaczej nic tu po nas. Inaczej oddamy pole konsumpcji, a to jest kraina zerojedynkowa, w której wszyscy prędzej czy później stają się nieszczęśliwi, bez względu na stan posiadania, zaczynają być sfrustrowani i w efekcie nienawidzą demokracji, która kiedyś dała im wybór, ale potem zaniedbała.
Nadszedł moment przedstawienia państwu dwóch, a właściwie trzech książek, które zdobyły w tym roku wyróżnienie w konkursie Prix du livre européen, trzecia to nagroda honorowa. Ta edycja pokazuje dobitnie zatarcie granic między powieścią a esejem i ucieczkę od powieści, rozumianej jako fikcji. Książki, które nas dziś interesują, to autobiograficzne świadectwa, śledzące na przestrzeni dziesiątków lat zawiłości dziejów własnych rodzin, które uczestniczyły w szczególnie tragicznej historii XX wieku. Są to nowe świadectwa pokolenia urodzonego po wojnie. Zwłaszcza ciekawe są te pisane przez osoby pochodzące z rodzin mieszanych francusko-niemieckich albo polsko-francuskich i brytyjskich, a więc wielojęzycznych i edukowanych w wielu krajach. To świadectwa pokolenia szukającego prawdy wśród sprzecznych wersji historii XX wieku, widzianej wciąż i prawdopodobnie już na zawsze inaczej przez Francuzów, Niemców, Polaków, Węgrów
Nagrodzeni autorzy konfrontują nas z historią Europy i jej wieloma wariantami. Książki Geraldine Schwarz i Philippe’a Sandsa pozwalają nam zrozumieć, że nie istnieje jedno odczytanie historii, a każdy fakt historyczny warunkowany jest przez różnorodne korzenie, kultury, języki. Ta różnorodność i wielokulturowość powinny stać się zbawienne. Z kolei Paul Lendvaia, korzystając ze swojego statusu emigranta, kreśli bezlitosny portret węgierskiego prezydenta. Te trzy ksiązki przepełnione głęboko europejskim przesłaniem w pełni zasłużyły na nagrodę.
W kategorii powieść nagrodziliśmy „Les Amnesiques” Geraldine Schwarz. W kategorii esej nagrodziliśmy „Orban, Europe’s New Strongman” Paula Lendvaia. Nagrodę honorową otrzymał Philippe Sands za „Powrót do Lwowa. O genezie ludobójstwa i zbrodni przeciwko ludzkości”. Wszystkim laureatom serdecznie gratuluję.