W Teatrze Wielkim – Operze Narodowej trwają ostatnie przygotowania do premiery „Ariadny na Naxos” Straussa w reżyserii Mariusza Trelińskiego. Będzie to trzecie podejście reżysera do twórczości tego kompozytora, po inscenizacjach „Salome” (Národní Divadlo w Pradze, 2014 / Teatr Wielki – Opera Narodowa, 2016) oraz „Kobiety bez cienia” (Opéra national de Lyon, 2023). W roli Ariadny wystąpi Nadja Stefanoff, znana z wyjątkowej ekspresji i głębi interpretacyjnej, a w postać Kompozytorki wcieli się Svetlina Stoyanova. Partię Bachusa zaśpiewa Rafał Barmiński, a Zerbinettą będzie Katarzyna Drelich.
Treliński, który już od sześciu lat przymierzał się do realizacji tego projektu, podkreśla, że „Ariadna na Naxos” to opera niezwykle osobista i głęboka, a jej prolog, wbrew tradycyjnemu komediowemu ujęciu, traktuje jako metaforę artystycznego horroru. – To opowieść o samotności artystów wśród ludzi, o bólu tworzenia i konfrontacji z okrutnymi mecenasami oraz trudnymi realiami teatru – mówi reżyser.
Opera Straussa i Hofmannsthala rozgrywa się w konwencji teatru w teatrze, gdzie za kulisami domu bogatego wiedeńskiego mieszczanina wybucha chaos. Młoda Kompozytorka – w tej wersji postać kobieca – musi pogodzić się z nakazem łączenia poważnej opery z komedią dell’arte. Postać Kompozytorki, która w inscenizacji Trelińskiego jest bardziej dojrzała i pełna wewnętrznych rozterek, staje się alter ego Ariadny – obie kobiety są samotne, idealistyczne i rozdarte między światem sztuki a rzeczywistością.
Treliński zdecydował się na realistyczne ujęcie prologu – pełnego zamieszania i chaosu scenicznego, gdzie aktorzy, technicy i śpiewacy biegają po scenie, przygotowując się do występu. – To naprawdę wygląda jak próba – mówi reżyser – kostiumy, kamery, dymy – chaos przed spektaklem jest autentyczny i realistyczny. Majordomus, który przekazuje artystom bezduszne polecenia, jest postacią niemal lynchowską – zachrypnięty głos budzi niepokój i grozę, naruszając harmonię artystycznego świata.
Właściwa część opery przenosi widzów na wyspę Naxos, która w interpretacji Trelińskiego staje się planetą samotności, zawieszoną w pustce kosmosu. Scenografia Fabiena Lédé tworzy niezwykły obraz przestrzeni gwiazd, podkreślając izolację Ariadny. Zerbinetta i towarzysze z komedii dell’arte są androidami – sztucznymi tworami, które naśladują ludzkie emocje, ale nie potrafią prawdziwie zbliżyć się do Ariadny. To alegoria pustki relacji i iluzji kontaktu międzyludzkiego.
Zerbinetta i Ariadna to dwie przeciwstawne filozofie życia – pierwsza głosi radość i lekkość istnienia, druga – wierność jednej miłości. – Nie można ich wartościować, one istnieją obok siebie jako równoprawne postawy – tłumaczy Treliński.
Finał opery przynosi katharsis – Bachus, w interpretacji Trelińskiego, to nie tyle kochanek, co wizja uzdrowienia i wewnętrznej przemiany Ariadny. To jej własna projekcja, iluzja, która pozwala wyzwolić się z bólu i na nowo odnaleźć siebie.
Warstwę muzyczną spektaklu przygotował Lothar Koenigs, specjalizujący się w dziełach Straussa.