Wiosna upłynęła Krzysztofowi Warlikowskiemu pod znakiem intensywnej aktywności artystycznej. W Bayerische Staatsoper miała miejsce premiera Katii Kabanowej Leoša Janáčka w jego reżyserii, a na scenie Opéra national de Paris wznowiono przygotowanego wcześniej Don Carlosa Verdiego. 21 maja w Théâtre des Champs-Élysées zainaugurowano z kolei nową inscenizację Kawalera srebrnej róży Richarda Straussa — kolejną realizację dzieł tego kompozytora w dorobku Warlikowskiego. Reżyser sięgał już wcześniej po trzy inne opery Straussa: Salome i Elektrę — dzieła przełomowe pod względem libretta, formy muzycznej i centralnych kobiecych ról — oraz metaforyczną Kobietę bez cienia.
Akcja „Kawalera srebrnej róży” rozgrywa się w Wiedniu w drugiej połowie XVIII wieku. Po namiętnej nocy spędzonej z młodym kochankiem Oktawianem, Marszałkowa zostaje zaskoczona wizytą kuzyna — barona Ochsa, który planuje poślubić Zofię. Zgodnie z tradycją, przyszła narzeczona ma otrzymać od wysłannika pana młodego srebrną różę. Do tej roli wyznaczony zostaje Oktawian, lecz gdy wręcza kwiat Zofii, oboje zakochują się w sobie. Dziewczyna odrzuca prostackiego barona, który wikła się w romans z Oktawianem przebranym za pokojówkę. Zdemaskowany i ośmieszony Ochs rezygnuje z małżeństwa, a Zofia i Oktawian mogą być razem — nie bez wzruszenia Marszałkowej, świadomej nieuchronności przemijania.

W interpretacji Warlikowskiego Kawaler srebrnej róży staje się opowieścią o jednostce rozdartej między sobą a światem — między tym, kim jest, a kim ma być w oczach innych. Punktem wyjścia reżysera jest postać Oktawiana — tradycyjnie powierzana mezzosopranowi — niejednoznaczna płciowo figura, oscylująca między kobiecością a męskością. Czy to młody arystokrata, czy kobieta grająca młodzieńca, która sama wciela się w kobietę, by wystawić na próbę starego barona?
Spektakl otwiera projekcja wideo ukazująca intymną relację dwóch kobiet — Marszałkowej i młodej partnerki, która o świcie przemienia się w Oktawiana. Warlikowski konsekwentnie eksploruje tematy tożsamości, performatywności płci, władzy i seksualności jako narzędzi kształtowania relacji i osiągania celów, czyniąc z nich fundament reinterpretacji libretta i muzycznego świata opery Straussa. Jego podejście jest głęboko przemyślane i znajduje odzwierciedlenie zarówno w konstrukcji postaci, jak i w strukturze całego przedstawienia.

W inscenizacji reżyser przeciwstawia się schematom, które z nową siłą powracają we współczesnej debacie — sztywnej binarności płciowej, narzuconym rolom społecznym, religijnie motywowanym podziałom moralnym, konserwatywnej nostalgii za „porządkiem”, systemowej przemocy wobec inności oraz normatywnej wizji miłości i dojrzewania. Pokazuje jednostkę uwikłaną w społeczne oczekiwania — próbującą wyzwolić się z narzuconych ról i zdefiniować siebie na nowo.
Akcja spektaklu została osadzona w przestrzeniach przywodzących na myśl studio filmowe, hotelowe foyer czy luksusowy apartament, co podkreśla współczesny, uniwersalny wymiar podejmowanych tematów. Eklektyczne kostiumy przywołują skojarzenia z austriackim konserwatyzmem, a zarazem nawiązują do mody różnych dekad XX i XXI wieku. Jak w wielu realizacjach Warlikowskiego, również i tu pojawia się charakterystyczna umywalka — motyw oczyszczenia, przemiany, ale i cielesnej bezbronności.

Véronique Gens sportretowała Marszałkową jako kobietę pogodzoną z przemijaniem, lecz wciąż targaną wątpliwościami i niespełnieniem. Jej śpiew, pełen delikatnych odcieni emocji, ukazał postać w świetle melancholii i wewnętrznej ambiwalencji.
Debiutująca w roli Oktawiana Niamh O’Sullivan zaprezentowała dobrze prowadzony mezzosopran i pełną naturalności swobodę sceniczną. Jej interpretacja łączyła młodzieńczy impet z wewnętrznym rozdarciem, trafnie oddając queerowy wymiar postaci.
Regula Mühlemann jako Zofia zaprezentowała jasny, liryczny sopran o przejrzystej emisji, znakomicie oddający młodzieńczą niewinność i subtelną delikatność postaci. Jej wykonanie cechowała naturalna lekkość i precyzja frazowania, co w połączeniu z emocjonalną szczerością stworzyło wiarygodny portret Zofii — pełnej zarówno nadziei, jak i niepewności wobec otaczającego ją świata.

Peter Rose jako Baron Ochs wykreował postać pełną teatralnej ekspresji i złośliwego humoru, doskonale oddając jej ordynarność i przewrotną zuchwałość. Jego baryton podkreślał groteskowy, wielowymiarowy charakter roli.
Henrik Nánási prowadził orkiestrę z wyraźną energią i precyzją, umiejętnie utrzymując szybkie tempo oraz ścisłą synchronizację z solistami, co nadawało przedstawieniu dynamiczny charakter. Jego dyrygentura podkreślała żywiołowość i teatralność opery, znakomicie współgrając z wizją reżyserską. Jednak momentami muzyka traciła swój delikatny, zmysłowy wymiar — tak istotny dla pełnego oddziaływania Kawalera srebrnej róży.
Nie miałam okazji uczestniczyć w premierze, jednak podczas spektaklu, który oglądałam, reakcje publiczności były mieszane. Pojedynczy widzowie opuścili salę już w trakcie przerwy, lecz ci, którzy zostali, nagrodzili przedstawienie gorącymi owacjami. Warlikowski przypomina, że Kawaler srebrnej róży to nie tylko nostalgiczna opowieść o przemijaniu miłości, lecz również lustro, w którym odbijają się nasze własne niepokoje — o tożsamość, wolność i prawo do bycia sobą.