Tegoroczna, 102. edycja Festiwalu Arena di Verona rozpoczęła się 13 czerwca premierą Nabucca Giuseppe Verdiego w reżyserii Stefano Pody, pod batutą Pinchasa Steinberga. W roli tytułowej wystąpił Amartuvshin Enkhbat, partię Abigaille zaśpiewała Anna Pirozzi.
Poda, twórca o rozpoznawalnym, silnie zgeometryzowanym stylu wizualnym, powrócił do Werony po sukcesie swojej futurystycznej Aidy z 2023 roku, nazwanej przez włoskie media „kryształową”. Zarówno tamta inscenizacja, jak i obecny Nabucco cechuje chłodna monumentalność, operowanie lustrzanym odbiciem światła, symetria ruchu oraz forma podporządkowana plastycznej dyscyplinie. W scenografii dominują tworzywa sztuczne, metal i światłowody – efektowne, lecz kontrowersyjne z perspektywy komfortu wykonawców.

To właśnie Aida, dwa lata wcześniej, otwierała jubileuszową – setną – edycję festiwalu, co miało symboliczne znaczenie. Verdiowska opera była bowiem pierwszym dziełem wystawionym w Arenie, podczas historycznej inauguracji festiwalu w 1913 roku, zorganizowanej z okazji setnej rocznicy urodzin kompozytora. Od tego czasu starożytny amfiteatr przy Piazza Bra – z przerwami wymuszonymi przez wojny i pandemię – gości latem najwybitniejszych śpiewaków i realizatorów z całego świata, pozostając jednym z najbardziej prestiżowych plenerowych teatrów operowych Europy.
Tegoroczna inauguracja zamiast entuzjazmu wzbudziła raczej obawy. „To jak Squid Game” – mówi przedstawiciel związku zawodowego, nawiązując do dystopijnego serialu Netflixa, by opisać warunki pracy artystów występujących w nowej produkcji Nabucca. Chodzi o ciężar i konstrukcję kostiumów, które w zestawieniu z panującym w amfiteatrze upałem stają się realnym zagrożeniem dla zdrowia.

Choć spektakle rozpoczynają się nie wcześniej niż o godzinie 21, temperatura powietrza – podobnie jak temperatura nagrzanej przez cały dzień kamiennej powierzchni amfiteatru – często nie spada poniżej 30°C. Artyści występują w wielowarstwowych strojach, z których niektóre ważą nawet 11 kilogramów.
„Ciężkie buty motocyklowe, pełne spodnie, tuniki. W trzecim akcie zakładamy plastikową kratownicę z diodami LED – waży około dziesięciu kilo” – relacjonuje jeden z członków chóru. „Wbija mi się w ramiona, muszę podkładać ręcznik. A przecież w tym wszystkim trzeba jeszcze śpiewać – w hełmach, kapturach, przyłbicach i plastikowych pelerynach. To nieludzkie.” Inny artysta dodaje: „Scena parzy, kostiumy są tak sztywne, że trzeba śpiewać z zadartą brodą. Plastikowy pancerz dotyka szyi i ogranicza ruch.”
Nie są to odosobnione skargi. 28 czerwca, podczas spektaklu Nabucco, czterech członków chóru wymagało pomocy medycznej. Następnego dnia, w trakcie Aidy, jeden z artystów zasłabł na scenie, a dwóch kolejnych również trafiło pod opiekę służb ratunkowych.

Problemy te nie są nowe – ich skala była sygnalizowana już dwa lata temu przy okazji wspomnianej premiery Aidy. „Długość, ciężar i brak przewiewności tkanin – w połączeniu z ekstremalnymi warunkami termicznymi panującymi w amfiteatrze – uczyniły z pracy zarówno zespołu artystycznego, jak i technicznego prawdziwe piekło” – mówił wówczas przedstawiciel związkowy. „Nieprzypadkowo podczas ubiegłorocznych spektakli wiele osób zasłabło z powodu przegrzania i ciężkich kostiumów. Temperatura sięgała nawet 45°C.”
Pomimo wcześniejszych zastrzeżeń, Poda ponownie otrzymał zlecenie realizacji spektaklu otwierającego tegoroczną edycję festiwalu. Związki zawodowe – świadome ryzyka – już na etapie planowania apelowały o zastosowanie lżejszych i bardziej przewiewnych materiałów. Ich postulaty nie zostały jednak uwzględnione, a kostiumy Nabucca powstały w podobnej estetyce jak poprzednio: z plastiku, metalu i sztywnych tworzyw sztucznych.
W odpowiedzi na rosnącą krytykę, Fundacja Arena di Verona zleciła mediolańskiej firmie specjalistycznej analizę obciążenia termicznego artystów i techników – zarówno podczas dziennych prób i zmian dekoracji, jak i wieczornych spektakli.

„Przeprowadzono już wstępną analizę kostiumów z trzech oper: Aidy, Nabucca i Carmen” – poinformowała Fundacja. „W przypadku Nabucca na etapie produkcji zastosowano kontrolę materiałów, z zaleceniem użycia włókien naturalnych, takich jak len i bawełna, oraz tkanin sportowych o właściwościach technicznych.”
6 lipca rozpoczął się drugi etap – monitorowanie parametrów fizjologicznych wybranej grupy wykonawców. Chórzyści, statyści i tancerze występują z czujnikami umieszczonymi pod kostiumami, które mierzą m.in. tętno przez cały czas trwania spektaklu.
Mówi się, że sztuka wymaga poświęceń – i często rzeczywiście tak jest. Ale dziś pytanie brzmi inaczej: gdzie przebiega granica między oddaniem a narażeniem zdrowia? I czy artystyczna wizja – choćby najbardziej efektowna – może mieć pierwszeństwo przed podstawowym prawem wykonawców do pracy w bezpiecznych warunkach?
