Lise Davidsen wróciła na scenę Wiener Staatsoper w popisowej roli Ariadny

2

Lise Davidsen zadebiutowała na scenie Wiener Staatsoper w 2017 roku, kreując tytułową rolę w Ariadnie na Naxos Richarda Straussa. Od tamtej pory występowała w Wiedniu m.in. w Walkirii Wagnera, Peterze Grimesie Brittena oraz Tosce Pucciniego. W styczniu powróciła do swojej popisowej roli Ariadny, zastępując w obsadzie Annę Netrebko. Rosyjska sopranistka zrezygnowała z udziału w produkcji, ponieważ z powodów zdrowotnych nie była w stanie odpowiednio przygotować się do debiutu w tej roli.

Między spektaklami Davidsen ogłosiła, że spodziewa się bliźniąt i w związku z tym odwołuje wszystkie zobowiązania zawodowe do końca roku. Jej ostatnim występem przed przerwą macierzyńską będzie marcowy Fidelio Beethovena w Metropolitan Opera, w którym rolę Don Pizarra zaśpiewa Tomasz Konieczny. Ariadna na Naxos w Wiedniu okazała się więc jedyną okazją w 2025 roku, by zobaczyć tę znakomitą śpiewaczkę na scenie operowej w Europie.

Inscenizacja Svena-Erica Bechtolfa powstała jako koprodukcja z Festiwalem w Salzburgu, a jej wiedeńska premiera miała miejsce w 2012 roku. W Salzburgu zaprezentowano pierwotną wersję Ariadny na Naxos, skomponowaną przez Straussa jako jednoaktową operę wystawianą po Mieszczaninie szlachcicem Moliera. W Wiener Staatsoper grana jest wersja wiedeńska z 1916 roku, wzbogacona o dopisany przez Hofmannsthala i Straussa Prolog. Reżyseria Bechtolfa jest udana – postaci zostały precyzyjnie zarysowane, a całość nasycono odpowiednią dawką humoru.

Scenografia ukazująca wnętrza domu zamożnego wiedeńskiego mieszczanina została zaaranżowana z elegancją i funkcjonalnością. Bernhard Schir w roli Majordomusa bawi publiczność swoją wyniosłością i cynizmem. Akcja Prologu toczy się za kulisami – w garderobie, gdzie Kompozytor w ostatniej chwili dowiaduje się, że na życzenie gospodarza musi połączyć operę z występem trupy komediowej. Prolog zaprasza za kulisy powstawania spektaklu i zarazem konfrontuje sztukę wysoką z pełną blichtru masową rozrywką.

Druga część przedstawienia to właściwa opera, opowiadająca o bólu porzuconej przez kochanka Ariadny. Na scenie widzimy opuszczone fortepiany rozstawione na brzegu wyspy Naxos – na jednym z nich Zerbinetta i jej kompani prezentują popisy akrobatyczne. W głębi sceny zasiada publiczność, śledząca rozwój wydarzeń, podczas gdy zza kulis próbują nimi kierować Nauczyciel muzyki i Nauczyciel tańca.

Najbardziej zapada w pamięć finał spektaklu. W nastrojowej scenografii, przy blasku świec i ozdobnych żyrandoli, Ariadna odwzajemnia uczucie Bachusa i odchodzi z nim, pozostawiając na scenie Zerbinettę i Kompozytora. Ich początkowa niechęć przeradza się stopniowo w głębokie uczucie, którego wyrazem jest końcowy pocałunek.

Od strony muzycznej spektakl prezentował bardzo wysoki poziom. Rola Ariadny wydaje się stworzona dla głosu Lise Davidsen. Jej dramatyczny sopran łączy imponującą skalę i nośność z gęstością brzmienia i wewnętrznym blaskiem, które doskonale oddają zarówno uduchowiony, jak i monumentalny rys tej postaci. Artystka dysponuje rzadką umiejętnością prowadzenia długich fraz z naturalną miękkością i emocjonalnym napięciem — bez przesadnej ekspresji, z wyczuciem formy i dramatyzmu zakorzenionego w muzyce.

W arii „Es gibt ein Reich” Davidsen w pełni ukazuje walory swojego głosu: dźwięk płynie szeroką frazą, swobodnie i z imponującą kontrolą, a wysokie tony – krystalicznie czyste – rozwijają się z naturalną lekkością, nie tracąc głębi ani barwy. Jej interpretacja odsłania Ariadnę jako postać godną i zarazem zranioną – samotną, lecz silną w swoim trwaniu.

Sara Blanch w roli Zerbinetty zaprezentowała błyskotliwą i pełną wdzięku kreację. Jej perlisty, krystalicznie czysty sopran zachwycał precyzją i lekkością, które w połączeniu z barwną ekspresją stworzyły postać pełną zmysłowości i humoru. Aria „Großmächtige Prinzessin” rozbłysła prawdziwym blaskiem scenicznej wirtuozerii, a entuzjastyczne oklaski publiczności potwierdziły, że Blanch doskonale odnajduje się w tej wymagającej technicznie i stylistycznie partii.

Kate Lindsey w roli Kompozytora stworzyła z kolei portret artysty rozdartego i udręczonego, zmagającego się z ingerencją w swoją wizję dzieła. Jej interpretacja była niezwykle precyzyjna i emocjonalnie zaangażowana, a subtelna modulacja głosu pozwalała odczuć zarówno frustrację, jak i tęsknotę za wolnością twórczą. Lindsey nie tylko budowała napięcie dramatyczne, lecz także nadawała postaci głębię, czyniąc z niej kluczowy element dramaturgii spektaklu.

Obie artystki, choć w zupełnie odmiennych rolach, wnosiły do przedstawienia bogactwo barw i niuansów, które wzbogaciły całość inscenizacji, podkreślając złożoność relacji międzyludzkich i artystycznych zawartych w dziele Straussa.

W wymagającej, choć nie rozbudowanej dramaturgicznie partii Bachusa zadebiutował Michael Spyres. Amerykański tenor, znany z niezwykłej elastyczności głosowej, wnosi do tej roli charakterystyczne, barytonowe zabarwienie i imponującą ekspresję. Jego głos – ciemny w barwie, ale nośny – ciekawie kontrastował z jasnym brzmieniem Davidsen, zwłaszcza w duecie finałowym, który zabrzmiał z odpowiednią intensywnością emocjonalną. Niemniej chwilami dało się odczuć, że partia ta stanowi dla niego wyzwanie w górnych rejestrach – niektóre dźwięki były śpiewane z wysiłkiem, a fraza chwilami traciła płynność. W transmitowanym online spektaklu Spyres zaprezentował się jednak korzystniej – być może większa pewność w tej nowej roli pozwoliły mu na większą swobodę.

Wśród wykonawców ról drugoplanowych wyróżnił się Jusung Gabriel Park jako Arlekin – zwinny, muzykalny i scenicznie bardzo żywy.

Cornelius Meister poprowadził orkiestrę z mistrzowską precyzją i żywiołową energią, doskonale wyczuwając każdy niuans partytury. Jego dyrygentura łączyła dynamiczną pewność z lekkością, pozwalając muzyce oddychać i błyszczeć tam, gdzie wymagała tego ekspresja, a jednocześnie nie unikając subtelnego humoru, który jest integralnym elementem tego dzieła. Meister zręcznie balansował między dramatyzmem a finezją, budując napięcie i prowadząc orkiestrę przez wszystkie zawiłości muzycznej narracji. Finał spektaklu zabrzmiał pełnym blaskiem i intensywnością, poruszając zarówno serca wykonawców, jak i widzów, którzy nagrodzili ten moment długimi, entuzjastycznymi owacjami, podkreślając uznanie dla całego zespołu artystycznego.

O autorze