W piątek w Filharmonii Poznańskiej odbył się koncert „Głosy XXI wieku”, którego gwiazdą był młody tenor Bror Magnus Todenes. Wiosna obudziła się na dobre, a wraz z jej nadejściem muzyczne podróże stały się jeszcze przyjemniejsze. W upalny, kwietniowy dzień chętnie wybrałam się do Poznania, by posłuchać 24-latka, uznawanego za jednego z najzdolniejszych skandynawskich tenorów młodego pokolenia. Pochodzący z Norwegii śpiewak jest absolwentem Institute of Musikc na Norges Teknisk-Naturvitenskapelige Universitet i Conservatorio di Musica Santa Cecilia w Rzyme oraz m.in. laureatem i zdobywcą nagrody publiczności na Renata Tebaldi International Voice Competition. Jego debiutancka płyta „Remembering Jussi” wydana w 2014 roku we współpracy z KORK (Orkiestrą Radia Norweskiego) i pianistą Håvardem Gimse została nominowana do prestiżowej nagrody Spellmanpris.
W pięknym, neorenesansowym budynku Auli Uniwersyteckiej wieczór rozpoczął się uwerturą do opery „Don Giovanni” Mozarta, którą brawurowo zagrała Orkiestra Filharmonii Poznańskiej pod dyrekcją Łukasza Borowicza. Bror Magnus Todenes pojawił się na scenie wykonując na początek dwie słynne arie Don Ottavia pochodzące również z tej opery – „Dalla sua pace” oraz „Il mio tesoro”. Ciepłe przyjęcie publiczności spowodowało, że głos młodego śpiewaka nabierał w jego kolejnych wokalnych odsłonach siły i brzmienia.
Obydwie części koncertu zakończyły się prawdziwymi przebojami muzyki operowej – arią Nemorina „Una furtiva lagrima” z „Napoju miłosnego” Donizettiego i „Kuda, kuda” z „Eugeniusza Oniegina” Czajkowskiego, w której Leński żegna się z utraconą miłością, młodością oraz życiem, jak to trafnie ujął prowadzący koncert Piotr Kamiński. Wykonanie Todenesa było niezmiernie poruszające, pełne głębokiego zrozumienia emocji targających bohaterami i trafiające prosto do serca.
W trakcie wieczoru można było posłuchać nie tylko arii z tak znanych dzieł, jak „Traviata” Verdiego czy „Cyrulik sewilski” Rossiniego, ale również usłyszeć takie rarytasy jak aria z opery „Trojanie”, która jak wyjaśniał prowadzący koncert autor największego przewodnika operowego na świecie zatytułowanego „Tysiąc i jedna opera”, często jest wykreślana z partytury ze względu na stopień trudności wykonania dla tenora śpiewającego partię Hylasa. Bror Magnus Todenes poradził sobie z tym zadaniem doskonale, a o jego kunszcie świadczy fakt, że w przyszłym sezonie został zaangażowany do tej właśnie roli w Opéra Bastille, którą zadebiutuje na paryskiej scenie.
Orkiestra Filharmonii Poznańskiej stworzyła w piątek niemal magiczną atmosferę. Patrząc na dyrygenta i muzyków odnosiło się wrażenie, że granie w orkiestrze jest niesamowitą frajdą i bawią się tak samo dobrze, jak licznie zgromadzona w sali publiczność. Łukasz Borowicz to niesamowicie charyzmatyczny i tryskający energią dyrygent, który doskonale łączy w swojej pracy działania w dwóch muzycznych gatunkach – muzyce operowej i symfonicznej. Dzięki niemu polscy melomani mogą poznać wiele niewykonywanych wcześniej lub niezmiernie rzadko wystawianych w kraju oper i innych dzieł muzycznych, za co wielokrotnie jest nagradzany – ostatnio statuetką International Classical Music Awards w kategorii „kompozycje chóralne” za pierwsze w świecie nagranie płytowe oratorium „Quo vadis” Feliksa Nowowiejskiego. W piątek zaprezentował między innymi fragmenty twórczości Jeana-Philippe’a Rameau oraz Nikołaja Rimskiego-Korsakowa, a poza tym pełen gracji wstęp do „Carmen” Bizeta czy słynną i funkcjonującą często jako osobny utwór uwerturę do „Wesela Figara” Mozarta.
Oczarowana publiczność doczekała się bisu – powszechnie znanej arii z III aktu opery Verdiego „Rigoletto” – „La donna è mobile” oraz możliwości otrzymania podpisu na debiutanckiej płycie młodego tenora.