„Baśnie i Mity”, czyli bajkowy Koncert Nocy Letniej Filharmoników Wiedeńskich

1

Tradycja Koncertów Nocy Letniej w ogrodach wiedeńskiego pałacu narodziła się w 2004 roku i wręcz błyskawicznie stała się jednym z symboli miasta szczególnie związanego z muzyką. Od tej pory Filharmonicy Wiedeńscy – bez wątpienia jedna z najlepszych orkiestr na świecie – rokrocznie koncertują w ramach wspaniałego prezentu dla mieszkańców austriackiej stolicy oraz odwiedzających ją turystów. Darmowa impreza masowa stanowi swoistą przeciwwagę dla drogiego i elitarnego Koncertu Noworocznego we wspaniałej Złotej Sali Wiedeńskiego Towarzystwa Muzycznego, na który uzyskanie biletu graniczy niemalże z cudem. Program koncertu w Schönbrunn jest zawsze starannie dobierany, a do współpracy zapraszani są najznakomitsi goście ze świata muzyki.

Koncert Nocy Letniej Filharmoników Wiedeńskich, fot. Marta Katarzyna Niedźwiedź

Po raz pierwszy w historii tego słynnego i atrakcyjnego Open-Air-Eventu, scena w tym roku została usytuowana centralnie, tuż przed charakterystyczną i dobrze wszystkim znaną żółtą barokową budowlą pałacową. Dość długo nie byłam pewna czy to dobra decyzja, tym bardziej, że wszyscy bardzo przyzwyczailiśmy się do atrakcyjnego widoku sceny przed fontanną Neptuna i Gloriettą w tle… Ale – według organizatorów – takie rozwiązanie miało na celu poprawienie akustyki (co ciężko mi ocenić, ponieważ nie uczestniczyłam na żywo w poprzednich imprezach) i co najważniejsze – dźwięk miał docierać swobodnie do publiczności tłumnie  zgromadzonej pod przepięknie oświetloną Gloriettą, co nie było możliwe na poprzednich koncertach… W ostatnich latach do organizatorów docierały skargi na słabą słyszalność muzyki bądź śpiewu, w zależności od zajmowanej pozycji. Wydaje się, że tegoroczna lokalizacja sceny w końcu rozwiązała ten problem. Widok wypełnionego po brzegi wzgórza parkowego oraz żywe reakcje zgromadzonych tam osób robiły niesamowite wrażenie. Do tego stopnia, że widzowie stref VIP-owskich z miejscami siedzącymi, co rusz z zainteresowaniem odwracali głowy w przeciwnym do sceny kierunku. W trakcie koncertu fasada pałacowej budowli oświetlana była w bardzo ciekawy sposób, co dodatkowo podkreślało atmosferę wpisanej w temat bajkowości. Z pewnością tym razem widzowie i słuchacze zgromadzeni na wzgórzu mogli się cieszyć także znacznie bardziej atrakcyjnym dla oka widokiem – pałacowy ogród w stylu francuskim, przepięknie oświetlone scena i sam pałac jako całość oraz wspaniała panorama Wiednia, z lampami zapalającymi się w miarę upływu czasu… Z naszych, wygranych w konkursie Sony Musik Austria, miejsc klasy VIP nie sposób było tego wszystkiego doświadczyć, ale może w końcu w ten sposób stało się zadość pewnej sprawiedliwości.

Koncert Nocy Letniej Filharmoników Wiedeńskich, fot. Marta Katarzyna Niedźwiedź

Filharmoników Wiedeńskich z pewnością ani przedstawiać, ani specjalnie reklamować nie trzeba. Profesjonalizm najwyższych lotów. Ta orkiestra stanowi jeden wielki wspaniały organizm, któremu tym razem przewodniczyła (po raz drugi już zresztą) jedna z najbardziej cenionych na świecie batut – niemiecki pianista i koncertmistrz Christoph Eschenbach. To jeden z tych dyrygentów, których obserwowanie w trakcie pracy sprawia niewątpliwą przyjemność i który swoim entuzjazmem potrafi zarazić nie tylko muzyków… Operowa gwiazda tego wieczoru – amerykańska diwa Renée Fleming – udowodniła, że jest prawdziwą mistrzynią bel canta, co w przypadku imprezy na tak masową skalę, gdzie pojawiają się odbiorcy o rozmaitym poziomie wrażliwości i wiedzy muzycznej, fantastycznie zdaje egzamin. Kompozycje Dworzaka, a w szczególności najbardziej znana i lubiana „Pieśń do Księżyca” z opery „Rusałka” oczarowały nas techniką i emocjonalnością wykonania oraz wprowadziły w odpowiednią atmosferę. Nawet czarująca zielona kreacja sopranistki pięknie korespondowała z tematyką i baśniowym nastrojem. A mieniący się feerią barw i świateł pałac zdawał się obejmować swoimi skrzydłami niewielką, choć jakże magiczną scenę. Z czasem robiło się coraz dynamiczniej. W programie koncertu zatytułowanego „Baśnie i Mity”, po romantycznym otwarciu Dworzakiem („Karnawał”, „Armida”, „Rusałka”), pojawiły się melodyjne, choć znacznie bardziej energiczne utwory Czajkowskiego („Śpiąca Królewna”), Rachmaninowa (pieśni) i Humperdincka („Jaś i Małgosia”). Swoistą niespodzianką, którą szczególnie doceniła młodsza cześć publiczności, okazał się motyw z jednego z filmów o młodym czarodzieju Harrym Potterze autorstwa Williamsa. Na koniec pojawił się postrzegany za dość trudnego, choć tu – uroczy i atrakcyjny Strawiński. Gorący finał! Balet do muzyki z „Ognistego Ptaka” obecnie króluje – nawiasem mówiąc – na scenie Volksoper jako przedstawienie Wiener Staatsballet. Były zatem opera i balet, było koncertowo i pieśniowo, była klasyka i nowoczesność w postaci muzyki wielkiego ekranu… Bardzo uniwersalnie dobrany repertuar – i wytrawny słuchacz, i przeciętny odbiorca powinni znaleźć w nim coś dla siebie. Mnie osobiście urzekła w nim dominacja tego, co określamy mianem słowiańskiej duszy:-). Na koniec, już jako bis rozbrzmiała „Wiedeńska krew”, tytułowy walc ze słynnej operetki Johanna Straussa (syna), której akurat w tym mieście i na tej imprezie po prostu zabraknąć nie mogło… I tak rozkołysana w tańcu publika Koncertu Nocy Letniej rozeszła się do swoich domów i spraw życia codziennego, by za rok powrócić w to miejsce i wysłuchać kolejnego misternie przygotowanego repertuaru pod batutą Valerego Gergiewa.

Koncert Nocy Letniej Filharmoników Wiedeńskich, fot. Marta Katarzyna Niedźwiedź

Sama organizacja koncertu – moim zdaniem – godna pochwały. Obawiałam się, że po niedawnych wydarzeniach napięcie może być bardzo wyczuwalne i przeszkadzać w radości z uczestnictwa… Służby czuwające nad bezpieczeństwem oraz porządkiem działały (przynajmniej w naszej strefie) niemalże niepostrzeżenie, choć było ich naprawdę sporo. Przed koncertem pojawiło się oświadczenie komendanta wiedeńskiej policji o planowanych kontrolach oraz znacznie bardziej rygorystycznych zakazach i nakazach, do czego konsekwentnie stosowano się na dwóch bocznych wejściach przeznaczonych dla szerokiej publiczności (wejście główne zarezerwowane było tym razem wyłącznie dla gości specjalnych). Zadbano także o uniknięcie problemu przeludnienia oraz przepustowość przejść oraz ewentualnych dróg ewakuacyjnych. Sporo było spóźnialskich, których spotkało rozczarowanie w postaci zakazu wstępu. Na stronie internetowej wydarzenia oraz jego facebookowym profilu bezustannie pojawiały się komunikaty techniczne dotyczące sytuacji meteorologicznej oraz wszelkie niezbędne dla gości informacje. Pogoda, w cudowny – jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki – sposób poprawiła się i tuż przed koncertem nawet pojawiło się zachodzące pomału słońce. Wieczorem było jednak dość chłodno. Moim zdaniem, impreza tego typu powinna odbywać się w weekend i nieco później tzn. przynajmniej w czerwcu, aby wiedeński Sommernachtkonzert był prawdziwą imprezą nocy letniej, a nie tak wiosennej w swojej nieprzewidywalności. Wydarzenie transmitowano w 80 krajach (po raz pierwszy także w Warszawie). Doliczono się około 90.000 widzów. Rekordowa liczba 120.000 gości padła w zeszłym roku. Wielu z potencjalnych chętnych zrezygnowało tego roku z uczestnictwa z powodu niezbyt optymistycznych prognoz pogodowych na kilka dni przed koncertem oraz ostatnich budzących strach przed masowymi imprezami wydarzeń na świecie.

Koncert Nocy Letniej Filharmoników Wiedeńskich, fot. Marta Katarzyna Niedźwiedź

W tym roku raz pierwszy uczestniczyłam na żywo w tym znanym i lubianym, nie tylko przez mieszkańców Wiednia, wydarzeniu muzycznym. Jeśli ktoś planuje swą wizytę w naddunajskiej stolicy to naprawdę warto spojrzeć w kalendarz i wybrać się w okolicach Koncertu Nocy Letniej. To imprez,a którą trzeba usłyszeć, zobaczyć, ale przede wszystkim – poczuć:-). Ja, osobiście, opuściłam Schönbrunn oczarowana:-)!!!

Koncert Nocy Letniej Filharmoników Wiedeńskich, fot. Marta Katarzyna Niedźwiedź

O autorze