Thriller bez emocji – „Tosca” w Operze Narodowej

4

To jedna z najbardziej oczekiwanych premier tego sezonu. Od 23 lutego na scenie Teatru Wielkiego – Opery Narodowej wystawiana jest „Tosca” Pucciniego w reżyserii Barbary Wysockiej. Przedpremierowe zapowiedzi dotyczące przeniesienia czasu akcji do lat 70. XX wieku zostały zrealizowane głównie poprzez kostiumy utrzymane w stylistyce tamtych lat. Piękna, monumentalna scenografia autorstwa Barbary Hanickiej mogłaby być wykorzystana w zupełnie tradycyjnej inscenizacji, nie zarysowano również wyraźnie wątku politycznych starć między Czerwonymi Brygadami a neofaszystami, które miały miejsce na przestrzeni lat 70. i wedle wcześniejszych anonsów stanowiły uzasadnienie wyboru akurat tego okresu w historii Włoch jako tła dla rozgrywających się w „Tosce” wydarzeń.

„Tosca” Pucciniego, Teatr Wielki – Opera Narodowa, fot. Krzysztof Bieliński

Opera Pucciniego osadzona jest według libretta w konkretnej rzeczywistości, dlatego też zazwyczaj opiera się ona pragnącym ją uwspółcześniać inscenizatorom. Barbara Wysocka zaproponowała kilka ciekawych rozwiązań, takich jak samobójstwo Toski poprzez strzał w głowę w obecności snującego się wzdłuż zamkowych murów anioła śmierci czy też zmiana pałacu Farnese w całkiem współczesne więzienie, jednak największą słabością spektaklu jest brak dopracowanych interakcji między bohaterami, co sprawia, że nieśmiertelny operowy thriller ogląda się z pewnym znużeniem. W opowieści o miłości śpiewaczki Toski i malarza Cavaradossiego uwikłanych w intrygi barona Scarpii zabrakło po prostu emocji i napięcia.

„Tosca” Pucciniego, Teatr Wielki – Opera Narodowa, fot. Krzysztof Bieliński

Pochodząca z Gruzji Svetlana Kasyan w tytułowej roli pięknej i cnotliwej śpiewaczki była największym rozczarowaniem wieczoru. Gdy pojawia się w kościele w poszukiwaniu ukochanego, nie widać szalejących we wnętrzu bohaterki uczuć miłości i zazdrości, a jej środki wyrazu w głównej mierze ograniczały się do głośnego forte. Massimo Giordano, który partię Cavaradossiego śpiewał m.in. w Monachium, Wiedniu, Berlinie i Dreźnie wydawał się być zbyt subtelny i delikatny, a wolumen jego głosu nie był wystarczająco duży jak na warunki warszawskiej Opery Narodowej. Mikołaj Zalasiński jako Scarpia również pozbawiony był siły wyrazu, a w słynnej arii Te Deum, w której okrutny prefekt policji ujawnia swoje plany wobec Toski poprzez niefortunne ustawienie chóru stał się jakby jego częścią. Zarówno pod względem wokalnym, jak i aktorskim największym objawieniem wieczoru był Jasin Rammal-Rykała występujący w roli zbiega Angelottiego. Wyróżnić należy również José Fardilha jako Zakrystiana.

„Tosca” Pucciniego, Teatr Wielki – Opera Narodowa, fot. Krzysztof Bieliński

Rewelacyjna była orkiestra pod kierownictwem Tadeusza Kozłowskiego oraz chór dziecięcy „Artos” im. Władysława Skoraczewskiego. Maestro Kozłowski przejął przygotowania do spektaklu na kilka dni przed premierą po Paolo Arrivabenim, który uległ wypadkowi i dokonał niemal cudu, bowiem muzyka Pucciniego brzmiała bardzo wyraziście, z ogromnym wyczuciem niuansów partytury.

O autorze