Sylwestrowo-karnawałowy „Kandyd” w Operze Bałtyckiej w Gdańsku

0

Na zakończenie roku podczas którego cały świat celebrował stulecie urodzin Leonarda Bernsteina, Opera Bałtycka w Gdańsku zdecydowała się wystawić „Kandyda”. Libretto dzieła oparte jest na książce Hugh Wheelera inspirowanej powieścią Woltera. Autorem piosenek jest Richard Wilbur. W „Kandydzie” pobrzmiewają echa różnych gatunków – musicalu, opery czy operetki i ciężko go jednoznacznie zaklasyfikować do któregoś z nich. Mimo poruszanych kwestii natury filozoficznej spektakl ma ogromny potencjał komediowy, co wyeksponowali realizatorzy gdańskiego przedstawienia.

Aleksander Kunach jako Kandyd, fot. Krzysztof Mystkowski

Tytułowy Kandyd odbywa alegoryczną wędrówkę po różnych krajach i kontynentach podczas której przeżywa liczne przygody wystawiające na próbę jego wiarę w człowieka. Spektakl kpi z oświeceniowego optymizmu starając się wykazać, że ludzie bynajmniej nie żyją na najlepszym ze światów.

„Kandyd”, Opera Bałtycka w Gdańsku, fot. Krzysztof Mystkowski

Inscenizacja w reżyserii debiutującej w operze Anny Wieczur – Bluszcz pozbawiona jest rozbudowanej scenografii, a jej głównym elementem jest okrągłe okno przypominające statkowy bulaj, w którym pojawiają się utrzymane w duchu epoki stare ilustracje. Dużo ciekawsze są efektowne kostiumy nawiązujące do czasów Woltera, zasługujące na to być zostać wyeksponowane w pełnym świetle, a ginące w chłodnej kolorystyce oświetlenia.

Kunegunda (Joanna Moskowicz) i Maciej Gwizdała (Gubernator), fot. Krzysztof Mystkowski

„Kandyd” okazał się być popisem wirtuozerii orkiestry Opery Bałtyckiej w Gdańsku, poprowadzonej sprawnie i pewnie przez Jose Marię Florencio, a będąca niekwestionowanym przebojem sal koncertowych uwertura zabrzmiała ze wszelkimi rytmicznymi niuansami.

„Kandyd”, Opera Bałtycka w Gdańsku, fot. Krzysztof Mystkowski

Nie zawiodła również premierowa obsada, prezentując zarówno wysoki poziom wokalny, jak nieznane mi wcześniej komediowe oblicze. Wspaniałe kreacje stworzyli zwłaszcza Joanna Moskowicz jako Kunedunda oraz Artur Janda w potrójnej roli Panglossa, Kakambo i Marcina. Moskowicz błyszczała nie tylko w słynnej arii „Glitter and Be Gay”, ale znakomicie wcieliła się w rolę ukochanej tytułowego bohatera, za którą przemierza on cały świat. Artur Janda z dużym humorem oraz swobodą podszedł do kreowanych przez siebie postaci i widać było, że gdańskie przedstawienie pozwala mu w pełni rozwinąć swój talent i pokazać się od jak najlepszej strony. Na szczególną uwagę zasługuje jego wykonanie arii „Words, words, words”.

„Kandyd”, Opera Bałtycka w Gdańsku, fot. Krzysztof Mystkowski

Jako tytułowy Kandyd wystąpił Aleksander Kunach, któremu nie brakowało wdzięku i pewnej koniecznej tu dozy życiowej naiwności, a postać Staruszki brawurowo zaśpiewała i zagrała Joanna Krasuska – Motulewicz zachwycając śpiewem i tańcem w „I’m Easy Assimilated”. Zabawne i zapadające w pamięć role stworzyli również Bartłomiej Misiuda jako Maksymilian / Kapitan oraz Maria Antkowiak – Pakita. Dodatkową atrakcją przedstawienia było zaangażowanie znanego aktora Przemysława Bluszcza w roli komentującego poczynania bohaterów narratora, którym jest sam Wolter.

Joanna Krasuska-Motulewicz jako Staruszka, fot. Krzysztof Mystkowski

Koniec roku sprzyja wszelkiego rodzaju podsumowaniom i rozważaniom, dlatego warto się wybrać do Opery Bałtyckiej, bo oprócz sporej dawki (czasem niewybrednego) humoru czeka tam na widzów refleksja nad istotą człowieczeństwa i relacji społecznych.

O autorze