Stadium rozpaczy, czyli „Orfeusz i Eurydyka” w Lublinie

1

W weekend w Centrum Spotkania Kultur w Lublinie zaprezentowano spektakl „Orfeusz i Eurydyka” Ch. W. Glucka w reżyserii Mariusza Trelińskiego. Przedstawienie to gościnny występ artystów Opery Wrocławskiej, gdzie miało swoją premierę w grudniu zeszłego roku.

„Orfeusz i Eurydyka” Christopha Willibalda Glucka, fot. Centrum Spotkania Kultur w Lublinie

Zanim inscenizacja Trelińskiego trafiła do Wrocławia i Lublina, była pokazywana w różnych wariantach w Bratysławie, Warszawie i Tel Avivie. W najnowszej wersji, w roli Orfeusza zamiast przewidzianego przez kompozytora kontratenora, wystąpił baryton Jacek Jaskuła, natomiast Eurydyka (Bożena Bujnicka) finalnie nie wraca do świata żywych. Opera Glucka czerpie bowiem z bogactwa antycznej mitologii, gdzie opowieść o Eurydyce i Orfeuszu jest przykładem bezgranicznej miłości, która okazuje się być silniejsza niż śmierć i ogromnego poświęcenia Orfeusza, schodzącego do Hadesu w celu odzyskania ukochanej.

„Orfeusz i Eurydyka” Christopha Willibalda Glucka, fot. Centrum Spotkania Kultur w Lublinie

Akcję opery reżyser umieścił w nowoczesnym apartamentowcu, w którym oglądamy nakrywającą do stołu dla dwojga elegancką, młodą kobietę. Czekając na swego męża pogrążona w depresji dziewczyna popada w histerię i podcina sobie żyły kieliszkiem, łykając dodatkowo garść tabletek. Zanim wybrzmi prolog i Orfeusz stanie u drzwi, zrozpaczona Eurydyka umiera i odchodzi długim korytarzem.

„Orfeusz i Eurydyka” Christopha Willibalda Glucka, fot. Centrum Spotkania Kultur w Lublinie

Na drugim planie możemy obserwować kremację i pogrzeb dziewczyny, ale przede wszystkim oglądamy ogromny ból i poczucie pustki Orfeusza po stracie żony. Do przeżywającego żałobę Orfeusza przybywa Amor w postaci dość nonszalanckiego kuriera z paczką zawierającą urnę z prochami żony i proponuje mu możliwość sprowadzenia Eurydyki z piekieł, pod warunkiem, że spojrzy jej w twarz. Treliński bardzo sugestywnie pokazuje cierpienie osoby, która jest w stanie zrobić wszystko, by znów zobaczyć ukochaną osobę. W drodze do Hadesu mierzy się z demonami i zobrazowanymi jako multiplikacja postaci żony Furiami, co robi niesamowicie efektowne wrażenie.

„Orfeusz i Eurydyka” Christopha Willibalda Glucka, fot. Centrum Spotkania Kultur w Lublinie

Wyrwana z objęć śmierci Eurydyka błaga Orfeusza o zainteresowanie, desperacko pragnąc jego miłości. Tragiczny finał uzmysławia nam, że śmierć jest ostateczna, a żałobnikom pozostaje jedynie pamięć bo bliskich osobach.

„Orfeusz i Eurydyka” Christopha Willibalda Glucka, fot. Centrum Spotkania Kultur w Lublinie

Przejmującą kreację stworzyła młoda sopranistka Bożena Bujnicka, która przez większą część spektaklu miała przed sobą bardzo trudne zadanie aktorskie i dopiero w trzecim akcie zaczęła śpiewać zachwycając głosem o przepięknej barwie. Jacek Jaskuła również bardzo sprawnie wszedł w rolę pokazując różnorodne stany emocjonalne cierpiącego Orfeusza. W niewielkiej partii Amora świetnie wypadła również Hanna Sosnowska. W przedstawieniu wykorzystano ciekawe wizualizacje Bartka Maciasa, dzięki którym mogliśmy oglądać na ekranie to, co dzieje się na korytarzu za drzwiami apartamentu należącego do małżeństwa, co robiło wrażenie uczestniczenia w emisji filmu grozy. Orkiestra pod kierownictwem Przemysława Fiugajskiego i chór stworzyli również dość intymną atmosferę podglądania dramatu rozgrywającego się czyimś mieszkaniu. Wspaniały spektakl, niezwykłe emocje!

„Orfeusz i Eurydyka” Christopha Willibalda Glucka, fot. Centrum Spotkania Kultur w Lublinie

O autorze