Nastrojowy recital Piotra Beczały

4

Piotr Beczała to niekwestionowana gwiazda opery, ale w piątkowy wieczór zgromadzonej licznie w Teatrze Wielkim – Operze Narodowej publiczności zaprezentował się w repertuarze pieśni romantycznych.

Recital w Warszawie jest częścią serii koncertów w różnych krajach Europy – Niemczech, Austrii, Hiszpanii i Chorwacji. W czasie występów artyście towarzyszy austriacki pianista Helmut Deutsch, jeden z najbardziej uznanych akompaniatorów pieśni na świecie. To, że obaj panowie mieli okazję wcześniej ze sobą współpracować, było bardzo dobrze widać w Warszawie, gdzie stworzyli bardzo zgrany duet.

Pierwszą część koncertu wypełnił cykl „Dichterliebe” czyli „Miłość Poety” Schumanna do słów Heinricha Heinego. Twórczość Schumanna bardzo dobrze wyraża poetykę niemieckiego romantyzmu, a jej cechami charakterystycznymi są wzmożona uczuciowość, kapryśna fraza oraz skłonność do miniaturyzacji formy. Piotr Beczała w swojej interpretacji zaprezentował pełną gamę uczuć: rozkwit miłości, późniejsze rozczarowanie i gniew związany z jej odtrąceniem, aż po ostateczną rozpacz.

W drugiej części recitalu przedstawiony został repertuar słowiański – pieśni Karłowicza, Dvořáka i Rachmaninowa. Włączenie do programu koncertu polskiej poezji zwróciło szczególną uwagę na znakomitą dykcję Beczały i jego szacunek do słowa. Artysta ma zresztą mistrzowską wymowę nie tylko w ojczystym języku. To zasadnicza umiejętność w zawodzie śpiewaka operowego, jednakże na polskich scenach niezmiernie rzadko spotykana. Program koncertu obejmował również „Melodie cygańskie” Dvořáka oraz cztery pieśni Rachmaninowa, w tym „Nie poj, krasawica pri mne” i „Wesennyje wody”.

Oczywiście nie było mowy o szybkim zakończeniu recitalu. Publiczności udało się wyprosić aż pięć bisów, z których każdy nagradzany był owacjami na stojąco. Dodatkowo prezentowane utwory były bardzo zróżnicowane – od pieśni neapolitańskich, przez „Zueignung” Richarda Straussa, aż do rozpoznawanych przez widzów od pierwszych dźwięków arii „La fleur que tu m’avais jetée” z „Carmen” oraz „E lucevan le stelle” z „Toski”. Najwięcej ekspresji i dramatyzmu towarzyszyło wykonaniu słynnej arii Cavaradossiego.
Piotr Beczała w niezwykle prostej formie recitalu z akompaniamentem fortepianowym pokazał się jako śpiewak niezwykły. Wrażliwość na niuanse tekstu, wysmakowana interpretacja, mądre operowanie wolumenem wspaniałego głosu – wszystko to sprawiło, że słuchacze byli wprost oczarowani. Po zakończeniu koncertu do artysty ustawiła się długa kolejka chętnych do otrzymania autografu i pozowania do wspólnego zdjęcia. Pozostaje mieć nadzieję, że na kolejną okazję do zobaczenia w Warszawie tego należącego do światowej czołówki najbardziej rozchwytywanych tenorów, nie trzeba będzie czekać kolejnych pięciu lat.

O autorze