Mariusz Kwiecień jako Don Giovanni uwodzi publiczność w Barcelonie

0

„Don Giovanni” Mozarta w Gran Teatre del Liceu to słynna produkcja w reżyserii Kaspera Holtena, która podbiła kilka lat temu londyńską publiczność. Podobnie jak wówczas, w tytułowej roli Don Giovanniego występuje dziś Mariusz Kwiecień i to on jest niekwestionowaną gwiazdą tego spektaklu.

Przedstawienie jest bardzo atrakcyjne pod względem wizualnym. Przestrzeń zorganizowana jest przez obrotowy dwupiętrowy dom, pełen drzwi i klatek schodowych, który stanowi miejsce akcji i tło dla projekcji multimedialnych, stanowiących niezmiernie ważny element tej inscenizacji. Nowe technologie wykorzystane są tu w sposób niezmiernie efektowny – począwszy od wyświetlenia w trakcie uwertury imion kobiet na fasadzie budynku, po psychodeliczną wręcz oprawę „arii szampańskiej”.

„Don Giovanni”, Gran Teatre del Liceu, fot. Antoni Bofill

Wiktoriański dom, w którym panuje ciągły ruch oraz pokrywające go wizualizacje odzwierciedlają myśli i stan uczuć tytułowego bohatera. W momencie, gdy Don Giovanni morduje Komandora, front konstrukcji ocieka krwią. W miarę przebiegu akcji projekcje stają się coraz bardziej mroczne i pesymistyczne. Porażające emocjonalnie jest zakończenie spektaklu – Don Giovanni nie trafia do piekła, ale kończy w absolutnej pustce i samotności. Mariusz Kwiecień w tej scenie potwierdza, że w historii opery zapisze się nie tylko jako jeden z najlepszych barytonów, ale i aktorów. Od pierwszej chwili stworzył on zresztą postać, której można uwierzyć, że ma moc oddziaływania na ludzi, jest świadomy każdego gestu i mimiki twarzy. Przez cały spektakl czaruje zmysłowym, ciepłym głosem i wdziękiem leniwego kota, który potrafi czasem pokazać pazury. Kasper Holten w swojej produkcji skupił się tak bardzo na badaniu umysłu Don Giovanniego, że postaci pozostałych bohaterów są ledwo zarysowane i brakuje przejrzystości w relacjach między nimi.

„Don Giovanni”, Gran Teatre del Liceu, fot. Antoni Bofill

Dmitry Korchak jako Don Ottavio fantastycznie poradził sobie z rolą i zaśpiewał arie „Dalla sua pace” i „Il mio tesoro”- obok Kwietnia był on najmocniejszym punktem obsady. Simón Orfila dobrze uzupełniał się z Kwietniem, ale nie był to najbardziej przekonywujący Leporello, jakiego widziałam. Eric Halfvarson  w partii Komandora pokazał, że dysponuje silnym głosem i bardzo dobrze potrafił oddać emocje w trakcie zakończenia spektaklu. Carmela Remigio świetnie wypadła jako Donna Anna, chociaż momentami w jej głosie brakowało nieco dramatyzmu. Miah Persson jako Donna Elvira była bardzo wyrazista aktorsko i wokalnie bez zarzutu. W roli Zerliny debiutowała rosyjska sopranistka Julia Lezhneva. To śpiewaczka, którą znałam do tej pory ze znakomitej interpretacji muzyki barokowej, okrzyknięta przez wielu wschodzącą gwiazdą opery. Pomiędzy nią, a Mariuszem Kwietniem trochę brakowało chemii w słynnym „La ci darem la mano”, jednak jej debiut uważany jest za bardzo udany.

Produkcja wraca na afisz Royal Opera House w Londynie latem przyszłego roku i będzie to jedna z ostatnich okazji do zobaczenia Mariusza Kwietnia w roli Don Giovanniego, który powoli żegna się z tą rolą.

Więcej informacji wkrótce, w wywiadzie z artystą 🙂

(relacja ze spektaklu 28 czerwca 2017)

O autorze