Emocjonujący recital Piotra Beczały

0

Po sukcesach w Madrycie, gdzie Piotr Beczała występował w tytułowej roli w „Fauście” Gounoda, artysta wyruszył w trasę koncertową, obejmującą recital pieśni w Teatrze Wielkim – Operze Narodowej.

Zaliczany do najbardziej topowych śpiewaków tenor po raz kolejny odwiedził Warszawę wraz z niezmiernie cenionym akompaniatorem Helmutem Deutschem, tym razem proponując melomanom program składający się z wybranych pieśni włoskich i polskich kompozytorów. W pierwszej części wieczoru usłyszeliśmy pochodzące z początku XX wieku mało znane w Polsce utwory Stefano Donaudy’ego, Ermanno Wolf-Ferrariego, Ottorino Respighiego oraz Paolo Tostiego, z czego najbardziej interesujące były dla mnie pieśni tego ostatniego, gdyż zaledwie dzień wcześniej w podobnym repertuarze podziwiałam bas-barytona Daniela Kotlińskiego i miałam na świeżo w pamięci te piękne melodie i poetyckie, refleksyjne teksty.

Ogromną dawkę emocji i wzruszeń dostarczyła cześć koncertu poświęcona muzyce polskiej, gdy zabrzmiały kompozycje Karola Szymanowskiego, Mieczysława Karłowicza oraz Stanisława Moniuszki. Publiczność reagowała bardzo entuzjastycznie, szczególnie w przypadku tak powszechnie znanych pieśni jak „Prząśniczka” czy „Krakowiaczek ci ja” Moniuszki, nie do końca biorąc sobie do serca znaki kilkukrotnie dawane przez śpiewaka, by nie przeszkadzać mu brawami po kolejnych utworach.

Piękny, dźwięczny i przepełniony liryzmem głos Piotra Beczały wzbudził jak zawsze ogromny zachwyt warszawskiej widowni. Artysta imponuje również ogromnymi zdolnościami interpretacyjnymi, wydobywając z wykonywanych utworów całą gamę intensywnych uczuć i przykładając wagę do każdego słowa.

Recital zakończył się bardzo lubianą i często śpiewaną przez tego wybitnego tenora pieśnią Karłowicza „Pamiętam ciche, jasne, złote dnie” sfinalizowaną niezmiernie długim i przepięknie brzmiącym piano. Był to jedyny bis, na jaki pozwoliła dyrekcja Opery Narodowej zapowiadając pojawienie się wicepremiera i ministra kultury Piotra Glińskiego, który odznaczył śpiewaka od dawna należącym mu się za artystyczny dorobek i promocję polskiej kultury Złotym Medalem „Zasłużony Kulturze Gloria Artis”. W trakcie zapowiedzi i obecności polityka na scenie z sali słychać było głośne buczenie, a część publiki zaczęła ostentacyjnie wychodzić z teatru.

Zaskoczony i wyraźnie zdezorientowany Beczała wygłosił krótką przemowę z podziękowaniami, w której dyplomatycznie stwierdził, że jego rolą jako artysty jest łączyć przez muzykę i śpiew, a nie dzielić. Ostatecznie otrzymał on gromkie brawa, niesamowity aplauz i owacje na stojąco, ale publiczność nie doczekała się już upragnionych operowych arii śpiewanych zazwyczaj na zwieńczenie wieczoru. Pozostaje mieć nadzieję, że mimo nieprzyjemnego incydentu związanego z zachowaniem części widzów  już wkrótce przyjmie on kolejne zaproszenie do Warszawy. Pieśni Karłowicza czy Moniuszki w wykonaniu Piotra Beczały będzie można za to wkrótce posłuchać na płycie, którą w ostatnich dniach nagrywał w studio S1.

O autorze