Diabelski urok Szymona Komasy, czyli „Potępienie Fausta” w Bydgoszczy

1

Opera Nova ma w swoim repertuarze spektakl, który powinien stać się obowiązkowym do obejrzenia dla każdego wielbiciela sztuki operowej – legendę dramatyczną Hectora Berlioza „Potępienie Fausta”, której libretto oparte jest na arcydziele Goethego.

Spektakl w reżyserii Macieja Prusa miał swoją premierę już dwa lata temu i w tym sezonie był jednym z najbardziej oczekiwanych w Bydgoszczy wznowień. Zaproponowana w przedstawieniu scenografia jest niezmiernie surowa, niemal monochromatyczna. Miejsca, w których odbywa się akcja, nakreślone są przez reżysera w sposób umowny – przykładowo pokój Małgorzaty zbudowany jest z prostokątnych ścian z pleksi. Na tle szaro-czarnej scenerii niesamowite wrażenie robią misternie przygotowane kostiumy oraz światło, które odgrywa w spektaklu ogromną rolę, stanowiąc dla widza jakby drogowskaz wskazujący na kierunek skupienia uwagi.

To jednak, co stanowi o sukcesie bydgoskiej inscenizacji „Potępienia Fausta”, to połączenie znakomicie przygotowanej przez Michała Klauzę gry orkiestry, wspaniałe brzmienie scen chóralnych, sugestywny balet, a przede wszystkim soliści. Maciej Prus wymagające partie głównych bohaterów powierzył młodym śpiewakom, którzy z tego zadania wywiązali się nadzwyczaj dobrze.

Szymon Komasa jako Mefistofeles stworzył absolutnie genialną kreację pod względem wokalnym, jak i w pełni pokazał swój kunszt aktorski. Od pierwszego pojawienia się na scenie niepodzielnie rządził sceną, nie pozwalając oderwać oczu od granej przez siebie postaci. Śmiertelnie blady, ubrany w czarny gorset i koronki, jego wizerunek dopełniały czerwone buty oraz wyraziste paznokcie w tym samym kolorze. Mefistofeles w jego wykonaniu wodzi na pokuszenie w sposób niezmiernie zmysłowy, wręcz hipnotyzujący.

Ewelina Rakoca-Larcher w roli Małgorzaty również zachwycała zarówno czystym głosem o przepięknej barwie, jak i świadomością każdego gestu. Na ich tle nieco słabiej wypadł Faust, którego partię śpiewał  Łukasz Załęski, ale niewątpliwie jest to młody tenor z dużym potencjałem na przyszłość.

Przedstawienie urzeka muzyką i pięknymi scenami, jednak najbardziej przejmujące jest jego zakończenie – stworzona przez reżysera wizja piekła oraz następująca po niej scena zbawienia Małgorzaty. Tego nie da się opisać, to po prostu trzeba przy najbliższej okazji zobaczyć.

O autorze