Artur Ruciński owacyjnie przyjęty w Warszawie

1

W piątkowy wieczór wnętrza Teatru Wielkiego – Opery Narodowej zapełniły się szczelnie melomanami, którzy przyszli posłuchać odnoszącego ogromne sukcesy na świecie śpiewaka – Artura Rucińskiego.

Orkiestra pod dyrekcją Grzegorza Nowaka rozpoczęła występ od uwertury koncertowej „Bajka”, po której na scenie pojawił się owacyjnie witany baryton w arii Miecznika „Kto z mych dziewek” ze „Strasznego dworu”. W dalszej kolejności zaprezentował się chór w „Che interminabile andrivieni” („Don Pasquale” Donizettiego), który w trakcie całego koncertu miał szansę zaśpiewać jeszcze tylko jeden krótki utwór – Chór Cyganów z „Trubadura” Verdiego. Po wcieleniu się w rolę Malatesty z „Don Pasquale”, Artur Ruciński zakończył pierwszą część koncertu popisową barytonową arią „Largo al. factotum” z „Cyrulika sewilskiego” Rossiniego.

W drugiej części wieczoru niezmiernie wzruszająco zabrzmiała aria „Di provenza” z „Traviaty” Verdiego, gdy stary Germont prosi Violettę, by opuściła jego syna Alfreda dla dobra całej rodziny, a szczególnie dla jego mającej wkrótce wyjść za mąż córki. Artysta interpretuje ją rewelacyjnie. Podobnie wiele emocji dostarczyła mi aria Jeleckiego „Ja was lublju” z „Damy pikowej” Czajkowskiego. Artur Ruciński wyraża uczucia tak perfekcyjnie, że zamarzyłam o ponownym zobaczeniu go w tej roli w Teatrze Wielkim, bądź gdzie indziej na świecie.

W „Arii szampańskiej” z „Don Govanniego” Mozarta oraz pieśni „Pamiętam ciche, jasne, złot dnie” Karłowicza wydaje się, że orkiestra nieco zagłuszyła śpiew. Wielką klasą artysta wykazał się za to w śpiewanych na bis ariach Donizettiego.

Znany na całym świecie baryton po raz kolejny zachwycił mnie umiejętnością frazowania i muzykalnością. Czekam na kolejne wydarzenia z udziałem śpiewaka i następne propozycje repertuarowe.

O autorze